sobota, 1 grudnia 2012

Pierwsze choć drugie tak na prawdę wyjście Starych w Miasto

Rodziców nie ma w domu... Pamiętacie te chwile? Hulaj dusza, piekła nie ma ?! Kota nie ma to myszy harcują ? ! Nieeeeee....... nie z moim Potomkiem. Ale od początku.
Po prawie pół roku siedzenia w domu ( prawie, ponieważ Potomek jeszcze nie skończył 6 miesięcy, a poza tym raz udało nam się wyjść do znajomych, ale wtedy po prostu , korzystając z ciszy, bo cóż tam hałas imprezowy w porównaniu z płaczem noworodka! -  położyłam się u nich na kanapie i zasnęłam, a było to piękne doznanie - przespać jednym ciągiem 4 godziny !! swoją drogą jedyne i niepowtarzalne jak do tej pory ! więc to wyjście prawie się nie liczy) postanowiliśmy z małżonkiem opuścić domowe pielesze i nasze Pisklę i udać się , zgodnie z polską tradycją , na imprezę zwaną Andrzejkami. Pal licho, że zaufaliśmy memu Rodzonemu Bratu , który jak się okazało, zabrał nas na studencką bibkę do studenckiego klubu, przez co troszkę poczuliśmy się prykowato, ale w końcu udało się spuścić powietrze, trzymane co najmniej rok ( ciąża + macierzyństwo) i jakoś daliśmy radę ze Starym. Najważniejsze, co się działo w tym czasie z naszym Potomkiem. Otóż, zachęcona przez Babcię Potomka, a moją Rodzoną Matkę , postanowiliśmy wyjść zlecając Jej opiekę nad Pisklęciem. Ucieszyła się bardzo, bo jak na Prawdziwą Babcię przystało, uwielbia spędzać czas ze swoim wnukiem. Znają się z Potomkiem bardzo dobrze, ponieważ pierwsze trzy miesiące jego życia spędziliśmy we dwójkę u Rodzonej Matki i Babci w domu, która to pomagała ogarnąć nam kuwetę , że tak zalecę współczesnym slangiem. Rodzona Babcia przyjechała 65 km, specjalnie po to , żeby popatrzeć jak jej Rodzony Wnuk pięknie śpi w nocy... Taaaaa jasne...  Potomek postanowił nie pójść w ogóle spać tego dnia, nie pomogła ani suszarka, ani wózek, ani cyc, ani bujanie, ani śpiewanie, ani bajki, ani nic co ludzkie a nie jest nam obce. Nie i koniec !! Rodzona Babcia kazała uciekać z domu , ale mnie było szkoda zostawiać ją z tym naszym terrorystą, była zmęczona, po pracy, stwierdziłam, że uśpimy i dopiero wyjdziemy. Próbował każdy, po kolei, łącznie z Rodzoną Ciotką, który przyszła udzielić wsparcia. Ale ten cud (uśpienia) udał się tylko Ojcu Potomka. Jak tylko Pisklę zamknęło swoje czarne oczęta , uciekliśmy w popłochu, modląc się w czasie oczekiwania na windę, żeby nie usłyszeć skrzeku obudzonego bobasa ! Przebieraliśmy nogami , wypowiadając pod nosem życzenie :"chcę opuścić to piętro jak najszybciej , chcę opuścić to piętro jak najszybciej....". Winda przyjechała !!! Hurrrraa!! Jesteśmy uratowani!! Uciekamy !!!!
Uciekliśmy... resztę opisałam, najpierw poczuliśmy się staro, potem spuściliśmy powietrze , wybawiliśmy się jak nastolatkowie i naładowani młodzieńczą energią , jak te wampiry po sutej imprezce , wróciliśmy do domu, gdzie czekała na nas spocona Rodzona Babcia. Okazało się, że Kochany Wnuk dał w kość budząc się z krzykiem co godzinę, nic nie działało, widać tęsknił za nami , ale skąd wiedział, że nas nie ma !? * Ja od początku wiedziałam, że On ma jakieś nadprzyrodzone umiejętności, ten jego wzrok hipnotyzujący daje do myślenia .... ale nie sądziłam w sumie, że tak szybko da o sobie znać :) W każdym razie spodziewaliśmy się dzisiaj pielgrzymek rozzłoszczonych sąsiadów, jako że Rodzona Babcia , nie bacząc na porę, używała do uspokojenia Potomka odkurzacza, jako złotego środka i zresztą JEDYNEGO, który uspokajał i usypiał Rodzonego Wnuka. Ku naszej radości sąsiedzi wykazali się ogromną wyrozumiałością i do tej pory żaden nie zapukał do naszych drzwi. Dziękujemy Wam Kochani! My też już nie będziemy stukać w sufit , kiedy o północy usłyszymy wirującą i obijającą się o ściany , pralkę  ! Obiecujemy !
Po naszym powrocie Potomek spał jak zabity, obudził się tylko na posiłek, ale na śpiocha wyciągnęłam stołówkę, biorąc Potomka do naszego łózka, i tak przetrzymaliśmy do rana. Sądziłam, że będzie łaskawy i wybaczy nam to chwilowe opuszczenie gniazda, ale gdzie tam, zarządził pobudkę już o 7:50 :( NIE MA LITOŚCI! Ale to facet.. czego się po nim spodziewać ? :)

*oczywiście wiem, że dzieci wyczuwają brak rodziców, ale z nadzieją myślałam, że nasze Pisklę jest inne, bo przecież w ciągu dnia wydaję się takie towarzyskie....a kiedy do tego wszystkiego znajduje się na rękach, to można Go sprzedać każdemu, nawet listonoszowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz