środa, 20 marca 2013

Plan dnia matki - czyli info dla wszystkich facetów!

Matka opisze dziś co robi ( zresztą nie tylko ona, ale każda inna zapewne też) w ciągu dnia, co by pokazać bezdusznej płci brzydkiej , jak wygląda dzień i dlaczego nie jest tak, że leży do góry brzuchem, w maseczce na twarzy i plastrami ogórka na oczach, a pięknie wyrzeźbiony Adonis o skórze oliwnej nie podaje jej drinków z palemką.

A więc od początku:

5.30-6.00 : Matka rozpoczyna swój dzień i niestety musi otworzyć lewe i prawe oko, bowiem jedno , jak się wydaje przeciętnemu facetowi - nie wystarczy! Następuje karmienie Potomka, daj Boże, jeśli matka karmi nadal piersią i nie musi po omacku zapitalać do kuchni, żeby podgrzać mleko ! Zatem przy dobrych wiatrach ma jeszcze 10 minut na drzemkę z wyciągniętą na wierzch stołówką.

6.10 - 7.00 : Matka próbuje się zwlec z łóżka. Czasami udaje jej się jeszcze ujarzmić Potomka, który wnosi się niekiedy na wyżyny intelektualne i miewa ochotę na poranną prasówkę, czyli "przeczyta" sobie w samotności jakiegoś Brzechwę czy Tuwima. Niekiedy ratują ją bajeczki puszczane w TV Puls od 6 rano ! Niestety bywa i tak, że Potomek postanawia pokazać, gdzie mama ma oczko, przez 10 minut wbijając swoje małe paluszki w jej oczodoły, ewentualnie zainteresuje się zębami , nie swoimi rzecz jasna, fundując matce poranne czyszczenie uzębienia, próbując wepchać całą swoją rączkę , aż po łokieć w paszczę matki ( i jak tu nie kochać ?!) .

7.00-8.00 : Matka zmuszona jest opuścić alkowę. Następuje poranna toaleta Potomka ( przecież nie matki, matka swoją poranną toaletę czyni .. wieczorem), a więc przewijanie, mycie rączek, buzi, ubieranie, smarowanie, niemowlęcy make up. Potem we dwójkę idą do pokoju dziennego , gdzie jest kącik zabawowy i centrum dowodzenia matki. Następuje rozkładanie zabawek, próba zainteresowania Potomka czymkolwiek, aby skorzystać z chwili nieuwagi i skoczyć do toalety lub zrobić sobie kawę. Co robi w tym czasie ojciec Potomka?
..................................
....................................
...................................
...................................
................................... ŚPI !!!

8:00 wstaje ojciec!

8.00-9.00 : Ojciec przeprowadza poranną toaletę. Co robi w tym czasie matka? Ano.. szykuje jedzenie dla Potomka, który zaczyna otwierać szeroko swój dzióbek i krzyczeć "am.... amm.... am.... am...." uderzając rączkami w ławę , podłogę albo w matkę, ponieważ NAGLE stwierdził, że jest najgłodniejszym Potomkiem na ziemi. Matka w pocie czoła przygotowuje więc potomkowe śniadanie. Czy matka jadła śniadanie? Nie! Matka je śniadanie na kolację.

9.00 -10.00 : Ojciec wyszedł do ciężkiej pracy, matka zaś próbuje zwalczyć kryzys niemowlęcy związany ze snem, bowiem jeśli matka zaczyna usypiać Potomka koło 9tej , to ma jak w banku, że czeka ją 40 minut płaczu, wierzgania nóżkami, rzucania się po łóżeczku niczym opętany przez szatana jegomość. Dlatego matka sobie daruje tę wątpliwą przyjemność i postanawia razem z młodocianym terrorystą przeczekać chwilowy kryzys i rozpocząć usypianie w okolicach 10tej, co w gruncie rzeczy nie jest takie straszne, a nagrodą za kilkanaście ciężkich minut jest zasypianie Potomka w 3 minuty! Uf... śpi... Co robi więc matka?

10.00 -11.30 : Matka ogarnia gniazdo. Próbuje odgrzebać je spod lawiny okruszków, kurzu, piasku pospacerowego przyniesionego w dniu poprzednim  na kołach wózka. Idzie się opłukać wodą, bo na długą, gorącą kąpiel z bąbelkami ( pisząc to, nie mogę się powstrzymać od głośnego śmiechu) musi jeszcze dłuuuuugo poczekać. Matka stara się dbać o siebie na tyle na ile pozwala jej na to czas, aczkolwiek ma wrażenie, że ojciec jest sto razy bardziej zadbany, w końcu to on poświęca godzinę na poranną toaletę, zaś grafik matki przewiduje na tę czynność tylko 5 minut! Tak więc toaleta poranna zaliczona, gniazdo odgruzowane, zmywarka opróżniona, brudne naczynia zapakowane na kolejną turę mycia, pranie posegregowane na kolory, zimna kawa dopita, dwa chrupki kukurydziane zjedzone, poczta odebrana, lodówka przeglądnięta, plan żywieniowy dla ojca i Potomka na dany dzień ogarnięty, lista zakupów zrobiona. 11:29:30 matka siada.

11:30:00  - Potomek kracze... obudził się !

11:30-12.00 : Schemat bardzo podobny , przewijanie, karmienie, wciskanie klocków. Matka żałuje, że nie ma takiej zabawki, która miałaby 100 dziurek, a nie 5 :( Potomek uwielbia wciskać klocki do "dziurawych" zabawek. Ale nie umie sobie ich sam jeszcze włożyć, więc pomaga mu matka. Gdyby tak włożyć 100 klocków w 100 dziurek Potomek miałby zajęcie na co najmniej 15 minut :) Chyba to opatentuję ! :)

12.00-14.00 : a więc klocki wciśnięte, matka ma więc dwa wyjścia, albo znów zatkać dziurki ( po raz setny) i zachęcić Potomka do zabawy albo włączyć bajkę i zacząć przygotowywać siebie i Potomka do spaceru. Wybiera zazwyczaj rozwiązanie nr 2. Tu musi działać szybko! Potomek niestety jest mało cierpliwy, nie znosi nudy, marazmu, braku zainteresowania, samotności. A więc w 10 minut matka ogarnia się w temacie , wynajduje ciuszki, dobiera je kolorystycznie, zestawia wzorami, markami, rozmiarami. O siebie nie dba. Na siebie ubiera byle co, byle szybko :)
Odzież wierzchnia - najpierw wkłada ją na siebie matka, no bo przecież ona może ugotować się jeszcze przed wyjściem z domu ( dżizzzzzz... jak ja nie znoszę zimy pod tym względem, pod wieloma innymi w sumie też jej nie znoszę), Potomek nie znosi się gotować w zimowych kurteczkach. Od razu zgłasza sprzeciw. A więc gdy matka wylewa siódme poty ,Potomek postanawia popłakać albo pouciekać matce , by ta wylała jeszcze więcej potu , a na końcu założyła Potomkowi buty , czapkę i kurtkę. Uff.. udało się, jesteśmy już prawie na zewnątrz. Matka nawet nie patrzy w lustro, bo gdyby się ujrzała to pewnie by nie wyszła, więc dla dobra Potomka, spuszcza zasłonę na lustro i przechodząc obok , odwraca głowę w drugą stronę. Spacerując modli się , by nikogo znajomego nie spotkać.. nie dzisiaj... może jutro, gdy będzie lepiej wyglądać ( taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! jasne!).
Matka na spacerze odwala swoje obowiązki kury domowej, czyli zakupy. Taka refleksją ją zazwyczaj nachodzi, czy gdyby teraz pracowała, to czy też zakupy byłyby na jej głowie? I kim by wtedy była ? Matką? Pracownikiem? Szefem wszystkich szefów? Nie.. otóż moje miłe panie ( i panowie) .. matka byłaby po prostu pracującą kurą domową, robiącą zakupy!
Zakupy : muszą się odbyć szybko, a więc lista zakupowa to bardzo istotny element dnia matki. Bez niej matka się gubi, zapomina, denerwuje się i przeklina wszystko, co spotka na swojej drodze. Potomek nie znosi zakupów, jest prawdziwym mężczyzną. Zasada jest prosta. Sklep trzeba odbębnić na samym początku, gdy Potomek ma większą cierpliwość i pełny brzuszek. Im dalej, tym ciężej :) Tak więc matka sprintem gania po markecie z listą, zabawiając przy tym swe dziecko, opowiadając mu o gruszkach na wierzbie i ptaszkach w zoo. Potem z załadowanym po brzegi wózkiem wybiera się na spacer. Matka nie musi się ciepło ubierać, jest koniem ... hmm... pchającym....więc jest jej zawsze za gorąco. Cóż mogę napisać.. spacer z tak ciężkim wózkiem nie należy do przyjemności i mówię o przyjemności matki, nie księcia Potomka, ani króla ojca. Dlatego odkryłam ostatnio , nie wiem czemu tak późno, świetną alternatywę.. zakupy on-line. Przyznam szczerze, że uwielbiam i korzystam regularnie.

14.00-16.00 : Matka wraca ze spaceru i z zakupów. Karmi Pisklę uprzednio ugotowanym posiłkiem lub jeśli jego brak, matka przed wyjściem na spacer kroi warzywa i mięso (trzeba zaznaczyć, że nie kroi ich swobodnie i spokojnie, tylko zazwyczaj z uwieszonym u nogi Potomkiem, który zawsze, gdy czuje jedzenie, dostaje szału, czasami matka mota gościa w chustę, to przynajmniej gwarantuje jej, że nikt jej nie ściągnie gaci, nikt nie rąbnie głową o twardą posadzkę, nikt nie przytrzaśnie sobie paluszków w szufladzie, ani nie ściągnie nieuważnie pozostawionego w ferworze kuchennych rewolucji obiadowych noża na brzegu blatu)  , wrzuca do gara i rozpoczyna gotowanie Potomkowi zaraz po powrocie. Ma 30 minut na zajęcie czymś gościa, a więc co nam pozostaje ? Ano.. wciskanie klocków :D Gdy pyszne niemowlęce jedzenie się gotuje, a Potomek wciska klocki , matka korzysta z okazji i ... nie drodzy panowie, nie maluje paznokci... idzie włożyć wasze gacie do pralki, żebyście mieli co ubrać na tyłek pindrząc się rankiem do swojej ciężkiej pracy !

Przychodzi czas na obiad dla Potomka. Matka swój obiad je na kolację.
Po obiadku istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że Pisklę pójdzie spać na godzinkę, półtorej. Wówczas matka gotuje obiad dla ojca, jeśli ma go już przygotowanego, to drodzy panowie , nie siada na tyłku z nogami w górze, tylko wiesza pranie, ściąga to, które wisiało do tej pory, niektóre matki prasują.... układają w szafkach lub robią tysiąc innych rzeczy, które są w domu do zrobienia, a o których musi myśleć tylko ona.

16.00-17.30 : Potomek na nogach, matka pada z nóg, co 5 minut spogląda na zegar, za chwilę przyjdzie ojciec... będzie lżej. Jeszcze godzinka, 40 minut, 20, 10, 5... ooo.. słychać klucz w drzwiach, hura! "Kochanie, idź sprawdź kto przyszedł" odzywa się do Potomka. Wchodzi ojciec.. głowa rodziny.... mina matce rzednie, bo nagle przypomina sobie, że do domu właśnie wszedł głodny mąż :/ Fuck! A więc ma do wyboru.. albo stać nad kuchnią i odgrzewać obiad, albo jeszcze chwilę zająć się Pisklęciem i .. powciskać klocki, puścić bączka ( nie tego , o którym faceci pewnie właśnie pomyśleli), pokazać misiowi oczko, poczytać Brzechwę, zbudować wieże z klocków, porzucać piłeczką , pogonić się po gnieździe , wydając z siebie dziwne dźwięki, w tym między innymi "akuku" lub ostatecznie rozbawić niemowlaka zabawą w "jak robi Dżanis? Ooooł maaaaj gaaaad! " ( zawsze działa, polecam! :) ). Wybiera różnie.. w zależności od nastroju.

18:00 - ojciec najedzony, zabiera się więc za zwolnienie matki z roli ... matki .. i kury domowej. Zajmuje się Potomkiem. Tenże niestety, akurat wchodzi w swój najcięższy okres w ciągu dnia.. staje się największym maruderem świata, wydaje dziwne dźwięki, czasem płacze, czasem krzyczy... nie ma takiego miejsca w gnieździe , w którym matka może w tym czasie odpocząć, nie słysząc kwęków i jęków.. nawet łazienka się nie sprawdza. Słuchawki i schowanie w sypialni pod kołdrą też nie, ponieważ ojciec i tak przyjdzie , żeby zapytać : "Co mam zrobić? Czemu on jest taaaaaaaaaaaaaki????" JAKI TAKI ?????? WITAJ OJCZE W MOIM ŚWIECIE...! TAKI WŁAŚNIE JEST TWÓJ SYN !

Z radością witam więc 18.30, kiedy to zaczynamy wieczorne rytuały niemowlęce. Najpierw kaszka, co daje nam chwilę ciszy. Potomek zazwyczaj przy jedzeniu nie brzęczy, aczkolwiek zdarzają się różne dni. Czasem np walczy ze śliniakiem, nie wiem.. może mu się kolor nie podoba.. jeszcze nie doszłam do tego, czemu nie chce go mieć na szyi. 

19.00 - kąpiel. Tu stery przejmuje całkowicie ojciec. Matka ma czas na Fakty, czas z Durczokiem czy innym Kamilem stał się dla niej czasem porównywalnym do kawy z przyjaciółką.

19:30 - Matka wkracza do sypialni, widzi wypachnionego, ledwie zipiącego Potomka, i modli się w ciszy, by nagle po włożeniu do łóżeczka nie nabrał ochoty na zabawę, tylko grzecznie usnął.
Ojciec wychodzi, teraz jest  czas jego odpoczynku, matka zaś haruje dalej. Pisklę czasem usypia o 19.45, czasem o 20, czasem o 20.30... bywa różnie. Czasem ojciec zauważając, że matka długo nie wychodzi albo traci cierpliwość, przychodzi na pomoc.

21.00 - czas dla matki ? ALEŻ SKĄD! Przecież trzeba sprzątnąć kuchnię, powiesić pranie, przygotować coś na dzień następny... czasem nadrobić zaległości towarzyskie, zadzwonić do własnej matki, żeby się pożalić, odbębnić poranną toaletę :) Żeby nie było, że nie doceniam - Ojciec również kończy swój czas wolny, rozpoczyna pracę po godzinach...

23.00 - matka padła .

02.00 - pierwsza poważna pobudka ( bo oczywiście wcześniej zdarzają się krótkie przerwy w śnie Potomka, ale zazwyczaj wystarcza podanie smoka). Bywa różnie.. albo zje i pójdzie spać, albo nie zje i pojdzie spać, albo nie zje i nie pójdzie spać.. no.. skomplikowane.

4.00 - kolejna poważna pobudka (pójdzie spać od razu po podaniu smoka lub nie)

6.00 - kolejna.. najpoważniejsza z pobudek... bo ostatnia . Co robił ojciec do tej pory ? SPAŁ ? A co robi teraz?? Śpi !


Kochani Panowie!
Absolutnie nie neguję waszej cięzkiej pracy, absolutnie i bez wątpienia ufam, iż wy również jesteście bardzo zmęczeni.... ale błagam! Nigdy, przenigdy, prze - przenigdy , nie umniejszajcie roli kobiety , która pracuje w domu na co najmniej 2 etatach, opiekuje się nim ,wychowuje dzieci, gotuje wam posiłki, pierze, prasuje, załatwia przy okazji sprawy, których wy nie możecie załatwić bo .. pracujecie. Opisuje dzień młodej matki z małym i jednym dzieckiem. Nawet nie chcę myśleć jak wygląda dzień kobiety z dwójką , trójką czy większą ilością dzieci.... Drogie Panie -chapeau bas !






niedziela, 10 marca 2013

Nowe umiejętności

3 miesiące ćwiczeń, tysiąc porażek, robienie z siebie idiotów, obiecywanie różnego rodzaju atrakcji a nawet groźby zacałowania na śmierć i ... UDAŁO SIĘ !!!! POTOMEK ROBI "PAPA" !!! :D Serce matki rozpiera taka duma , że ... echh.. no po prostu fruwam pod sufitem ze szczęścia.
Od dwóch dni Potomek wie o co biega, więc uznaję umiejętność za zdobytą !
Od jutra zaczynamy się uczyć przesyłania całusków :P
Trzymajcie kciuki !

sobota, 2 marca 2013

zła matka :)

Matka ma coraz mniej czasu dla przemierzającego gniazdo o własnych siłach Potomka. Z wielu względów... najpierw trafiła się mała fucha, przed którą matka trochę się broniła, ale w rezultacie wzięła na klatę. Z pomocą przyszły babcie. Najpierw rodzona matka matki :) a potem ta nabyta , czyli w wolnym tłumaczeniu Teściowa. Nie wiem kim bardziej jestem zmęczona , babciami czy ząbkującym dzieckiem. Najgorsze, że obydwie nabrały chęci częstszych przyjazdów ... :) Oczywiście babcie są pomocne, nawet bardzo. Potomek je kocha po równo , do każdej wyciąga rączki, uśmiecha się od ucha do ucha. Niestety babcie rozpieszczają Potomka do granic możliwości. Nagle okazało się, że mamy w domu piszczącego niemowlaka, który jest najszczęśliwszym dzieckiem na świecie , ale tylko wtedy gdy jest na rączkach ! Matka ma chory kręgosłup, matka nie nosiła od urodzenia i nie zamierzała nosić Pisklęcia. Matka walczy o to, aby jej dziecko się naprawiło ! Jest ciężko ! Ale pocieszającym staje się fakt, iż Potomek chyba nie jest tak całkiem niekumaty jakby  otoczeniu mogło się wydawać. W lot pojął jak cudownie jest być na rączkach, ale daje się zaobserwować , iż zaczyna  powoli pojmować , że nie z matką te numery. Matka nosić nie będzie ! Postanowiła i będzie konsekwentnie trwała w swym postanowieniu !
Jak postanowiła, tak zrobiła. No i co z tego wynikło? Ano.. parenaście guzów i siniaków, ryk , piski, kompletne nie zrozumienie tematu, przynajmniej na początku :) Potomek po prostu podchodzi (raczkując) do matki, chwyta się jej nóg , i daj Boże jeśli matka nie ma dresów czy piżamy, bo wtedy Pisklę nie spada z kretesem i nie uderza głową w podłogę , ściągając jednocześnie matce gacie i pozostawiając ją w samych majtach na środku mieszkania. W wersji optymistycznej Potomek chwyta się spodni z paskiem, wstaje i próbuje dosięgnąć wyżej i wyżej, wydając przy tym niezidentyfikowane bliżej dźwięki.
Cóż matce pozostaje ? Ha!! Nie , nie ! Matka nie bierze wówczas na rączki, a przykuca i tłumaczy spokojnie swemu pierworodnemu, że mamusia kocha, że szanuje , ale głupia nie jest i Potomek musi to wreszcie zrozumieć ( mam nadzieję, że do 18tki zdąży) . Dostaje więc całusa, kiziu miziu i takie tam, i zostaje posadzony na ziemi , a za chwilę w jego rączkach ląduje jakaś zabawka, którą matka dziwnym trafem ma zawsze przy sobie. Alleluja! 5 sekund spokoju i zabawa zaczyna się od początku. Powtórka z rozrywki razy 50 tysięcy razy. Tak się dzieję tylko wtedy, gdy matka musi coś zrobić, np ugotować obiad , uporządkować gniazdo, itp. W pozostałych momentach przytulamy się, bawimy, pokazujemy oczko misiowi, naśladujemy "ihahaha" konika, jednym słowem wykonujemy kawał porządnej roboty :) To może matka jednak nie jest taka zła ?
Ostatnio będąc u pani doktor od rehabilitacji, dowiedziałam się, że muszę dać Potomkowi więcej swobody... Żesz psia kostka...8 miesięcznemu wówczas niemowlakowi swoboda?? Już ? W tym wieku ? A chodziło o to, żeby zaprzestać asekurowania gościa. Teoria pani dr mówi o tym, by nie asekurować zbyt przesadnie niemowlęcia, ponieważ nie nauczy się trzymania równowagi i klops będzie z jego chodzenia, co w naszym przypadku jest bardzo istotne. No to matka chyba za bardzo wzięła sobie to do serca, ponieważ dzisiaj zdała sobie sprawę, że Potomek codziennie grzmoci o podłogę tak, że mury się trzęsą :( codziennie zaryje buźką o panele :( na koncie mamy już trzy upadki z łóżka. Pierwszy z winy matki, która pozostawiła biedne dziecko na łóżku nie zdając sobie sprawy z jego nagle objawionej umiejętności turlania się. Drugi również z winy matki , która wzięła tak mobilne dziecko do łózka i nie obudziła się, gdy  podpełzło do krawędzi .. no i spadło. Trzeci raz  - wina ojca ( chociaż raz), który usnął z Potomkiem w łóżku nad ranem i nie zapobiegł zwiedzaniu przez młodzieńca okolic tzw. "nóg". Potomek leci na oślep.. nie patrzy na nic.. niczym opętany ! Czasem ciężko za nim nadążyć mimo zachowania przytomności umysłu, a co dopiero na śpiocha.  Tak wiem, tłumaczę nas, ale to na prawdę ogromny Wiercipiętek.
Do wora z nieprzyjemnymi wypadkami w domu możemy także wrzucić przytrzaśnięcie paluszków w drzwiach szafy przesuwnej oraz włożenie rączki przez Potomka pod drzwi, które sam sobie potem zaczął otwierać. Ale palce całe ! Twarda sztuka. Trochę strachu, mnóstwo płaczu, ale wszyscy żyją. Jednego dnia matka odkurzając zapomniała po skończonej czynności zabezpieczyć gniazdka. Dobrze, że znajdowała się w bardzo bliskiej odległości, dlatego, że Potomek chciał pokazać paluszkiem czarne oczko w kontakcie.
Z kolei dzisiejszy dzień też zapisze się jako jeden z tych nieszczęśliwych. Mianowicie Potomek zaliczył dziś aż trzy mocne upadki do tyłu, z czego jeden razem z krzesłem. No bo stoi sobie matka w pokoju, ojciec siedzi na kanapie, a młodociany przestępca buszuje po areale. Nagle dochodzi do szafki rtv , ojciec zabiera głos "Nie wolno ! ", Potomek niewiele sobie z tego robiąc, stoi dalej  i obija łapkami wyłączony telewizor. Ojciec więc , próbują nie stracić na honorze po raz kolejny wygłasza swoją dezaprobatę wobec zachowania swego syna. Chyba dotarło. Jednak nasze dziecko wychodzi z założenia, że dopóki czegoś nie sknoci to misja zalicza się do straconych. Tak więc udaje się w stronę krzeseł. Matka to widzi i okazuje niezadowolenie. Kiedy Potomek wspina się po oparciu coraz wyżej i wyżej matka jak mantrę wspomina słowa pani doktor "nie asekurować", a ojciec pyta matki "a w zasadzie, to dlaczego mu nie wolno?". I nagle łuuuuuup,  Potomek leci i teraz następuje slow motion : po kolei , najpierw matka, której woda wypada z rąk, rzuca się na pomoc dziecku, zaraz za nią w slooooooowwwww moooooootioooon ojciec łaskawie podnosi się z kanapy, no a potem w bardzo szybkim tempie upada krzesło.. "No właśnie dlatego!" ..... Matka nie zdąża na czas :( Potomek oczywiście spada na cztery łapy, nic mu nie jest pod względem fizycznym, ale psychicznie wymiękł. Krzesło, które z lekka go przygniotło spowodowało salwę łez , kupę krzyku, pisku i generalnie same nieszczęścia i to na godzinę przed snem... Co oznacza, że nocka nie nasza. Nasze Pisklę to strasznie wrażliwa jednostka. Goście, przejazd mpk, upadek - to wszystko wpływa  u nas dość jednoznacznie (negatywnie) na sen. Tak więc wypada mi już kończyć zwierzenia, gdyż czuję, iż moja kolejna doba za chwile się zacznie :) W gruncie rzeczy matce bardzo przykro, że nie panuje nad sytuacją na tyle, żeby obronić swojego Pisklaka. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że jeszcze przed nimi dziury w głowie po klockach drewnianych  ( matka takową posiada do tej pory :) <jest się czym chwalić ...> ) , blizny po spotkaniu z huśtawką, otarcia , siniaki, rany otwarte ( Jezusie Świebodziński) , ale wiadomo, że wolałaby tego uniknąć. Teraz oczekujemy na ściągnięcie przez Potomka karnisza ... nie to, żeby specjalnie. ale... Parę lat temu, kiedy ojciec Potomka był jeszcze niedoświadczonym inżynierem postanowił jako pan domu zawiesić karnisz. Rozrysował sobie wszystko w autocadzie, wymierzył ;-) narysował kropeczki, wywiercił dziury ryzykując przy tym życiem ( teść, mój rodzony ojciec, podarował mu wiertarkę, która niestety kopie prądem :) czy to na pewno przypadek ?? ) , wbił kołki, zawiesił karnisz. Tylko, że po paru latach i po kilku pociągnięciach przez Potomka zasłony okazało się, że chyba nam to cudo odpada. I dobrze z jednej strony, ponieważ matka przestała lubić tą rzecz :) Chętnie wymieniłaby na nowy. Suszy głowę ojcu Potomka, że to niebezpieczne, że trzeba coś z tym zrobić, nie wiem, dokręcić, przykleić.. matka się nie zna :) Póki co - nadal karnisz pozostaje w gnieździe. Oby matka nie wykrakała!
Dobranoc i spokojnego weekendu !