czwartek, 15 maja 2014

Candida nam nie straszna!!!

Mimo tego, że na początku chciałam zapaść się pod ziemię, wygląda na to, że jednak mam akurat okres wzlotu :) Zrezygnowałam z zakopywania się w piachu na własne życzenie. No i jestem ! :)

Co u nas?
Kandydoza nadal w pełni. Ale walczymy! Potomek jest dzielny jak nikt inny. Przez 7 dni popijał żwawo 3xdziennie po 5 ml nystatyny. Niestety gołym okiem widzę, że nie podziałała, więc postanowiłam skupić się na diecie i naturalnych metodach. Za radą jednej z mam , która również zmagała się z tym syfem, podaję Potomkowi 1 kroplę olejku z oregano. Oregano ma działanie przeciwzapalne, bakteriobójcze i przeciwgrzybicze. Wykluczyliśmy z diety mleko, cukier, drożdże, a teraz nawet gluten i owoce. Podstawą menu Potomka są warzywa i bezglutenowe kasze oraz mięcho i wiecie co.... nawet zjada :) Stałam się do tego fanatyczką zdrowego żywienia i nie wyobrażam sobie teraz jeść inaczej. Ojciec pozostaje dalej przy dawnym sposobie odżywiania, ale zdarza się, że zje coś co przygotuję dla siebie i Potomka i powie : "oo dobre!". Może z czasem się przekona .....

Oprócz tego Potomek dostaje codziennie tran ;-) i łyżeczkę/dwie oleju lnianego na wygojenie jelit, które zostały spustoszone przez grzyba . Ja też stosuję, a co... zdrowe ... nie zaszkodzi :)
Oczywiście suplementujemy też probiotykami, ponieważ trzeba wspomóc organizm w odbudowie nowej flory w jelitach, gdy ta "zła" będzie wybijana.

Na stałe zagościły u nas migdały i kokos. Mam nadzieję, że nie wyjdzie nam uczulenie na orzechy bo wtedy trzeba będzie zapomnieć o pysznych mlekach kokosowych i migdałowych, albo najpyszniejszym - migdałowo kokosowym. Wyników nadal nie mamy. Czekamy ! Myślę, że niebawem dotrą :)

Polecam Wam olej kokosowy! Również jest przeciwgrzybiczy i mega pro zdrowotny. A do tego smaczny ! Zakochałam się w nim i jeszcze chwila a zacznę się nim smarować od góry do dołu :) Póki co, zastosowanie tylko spożywcze, ale słyszałam o cudownych jego właściwościach i chyba je wykorzystam !

Najgorsze dla nas było chyba to, że trzeba również na jakiś czas wykluczyć skrobię, czyli ziemniaki, kukurydzę i pochodne ( nie wspomnę już nawet o owocach, bo z tą tragedią jeszcze się nie pogodziłam :) ). Zatem w połączeniu z koniecznością zaprzestania używania drożdży nagle okazało się, że nie ma dla nas chleba :( Tydzień czasu godziłam się z sytuacją :) Ale znalazłam rozwiązanie ! Pieczemy taki chleb : http://smakoterapia.blogspot.com/2013/01/fantastyczny-chlebek-jaglany.html tyle że bez dodatku skrobi. Nie jest on może pulchnym i pachnącym chlebem , do którego byliśmy przyzwyczajeni, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... taki też nie jest zły, ważne że jest :)

Codziennie czytam o tym jak układać dietę dla dziecka, które jest pozbawione tylu składników, witamin i minerałów. Ale okazuje się, że to wcale nie jest problem. Wszystko to, co mu zabrałam z odstawieniem mleka, mąk, skrobi, owoców i drożdży dostaje w innych produktach, co ciekawe, dostaje produkty, które są bogatszym źródłem "zabranych" minerałów i witamin niż te, które odstawiliśmy. Człowiek uczy się całe życie, przysięgam :)

Jesteśmy niby pod opieką dietetyczki, ale do tej pory nie udało się ustalić menu, służy nam jedynie poradą. Jadłospis powstanie dopiero po wynikach testów na nietolerancję.

Martwią mnie wyniki prób wątrobowych, które od stycznia się nie zmieniają. Nie ma tragedii, ale widocznie candida i alergie powodują, że ta wątroba nie wyrabia, kolokwialnie pisząc. Lekarze nie uznają tego za problem, natomiast ja .. no cóż.. lekarzem nie jestem, ale jako matka najnormalniej w świecie się martwię. Tym bardziej, że ta jego wątroba od początku była trochę tak jakby nadwyrężona. Po pierwsze przez przedłużającą się żółtaczkę noworodkową ( do 3 miesiąca życia), a po drugie przez wzmożone napięcie mięśniowe, które ponoć też ma na nią wpływ. Już dawno temu lekarka "od napięcia" zwracała mi uwagę, że Potomiasty jest zbyt pomarańczowy i należaloby wykluczyć marchewkę i dynię. Nie przypilnowałam tego wtedy ( jak i wielu innych spraw) , no to mam :/
Po 6 tygodniowej, ścisłej diecie zrobię Potomkowi ponownie badanie i zobaczymy czy coś się poprawiło czy nie. Na razie ma nieznacznie przekroczone AST i obniżone dość mocno GGTP. Reszta w normie.

No i tak sobie żyjemy ! A co u Was? :)

3 komentarze:

  1. uwielbiam czytać i czytać...... a jak mu podajesz ten olejek z oregano?bo mój z piciem nie chce, a samego się boje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy z tym problem. Powinnam go rozcieńczać, ale nie zawsze to robię, czasem po prostu na żywca leję kroplę na lyżeczkę wody z cytryną czy łyżeczkę mleka, czasem na łyżeczkę jedzenia. Potomek nie wypije mleka z kroplą olejku, nie wypije też wody , a soków nie pija. Muszę jeszcze spróbować podać z "kakao" tj, z mlekiem kokosowym i karobem. Może chwyci. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta żółtaczka poporodowa jest straszna :( Moja córeczka też była żółciutka, więc bałam się, że jak ją zabiorą do tego "solarium" to nie będę mogła mieć jej przy sobie. O dziwo okazało się, że na oddziale są specjalne kocyki do naświetlania - pierwszy raz coś takiego widziałam. Okazały się skuteczne, bo żółtaczka przeszła już po czterech dniach. Mogłam mieć malutką cały czas przy sobie, co było dla mnie bardzo ważne. Biedny ten Twój synek, trzymam mocno kciuki za jego zdrowie!

    OdpowiedzUsuń