poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt ! :)

Jak w temacie ! Dużo spokoju, odpoczynku i radości!

A takie życzenia dostał Potomek :

"Kochanie! Życzymy Ci, aby pierwsze w Twoim życiu święta przebiegały spokojnie i radośnie, aby te dni odznaczały się cudownym czterozębnym uśmiechem, a rozpulchnione dziąsełka oczekujące na kolejne białe ząbki, na moment przestały swędzieć i pobolewać! Aby Twoje zabawki nie rozpadły się podczas kolejnej edycji stukania o podłogę , a jeśli tak się stanie, to by te nowe, znalezione pod drzewkiem były bardziej wytrzymałe od dotychczasowych. Aby Twój brzuszek był zawsze pełny , a pałaszowanie przepysznych potraw wigilijnych przez Twoją mamę nie przeszkodziło Ci w radosnym świętowaniu. Obyś tryskał humorkiem i rozsyłał nam wspaniałe całuski. Duuużo śniegu! Być może wówczas Tata spełni zachciankę Mamy (w Twoim imieniu) , kupi Ci pierwsze sanki i zabierze na długi spacer. Razem z Tatą życzymy Ci, abyś chociaż na te kilka dni pokochał swoje łóżeczko i pozwolił nam, Twoim rodzicom , wygodnie się wyspać. I najważniejsze - abyś , dziwnym zbiegiem okoliczności (potocznie zwanym "pechem") nie dostał katarku na dzień przed świętami, gdyż Twoja matka też chciałaby sobie odpocząć w te radosne , cudowne, zazwyczaj spędzane w rodzinnej atmosferze, przy suto zastawionych stołach , Święta Bożego Narodzenia ! Bardzo Cię kochamy !!!"

Potomek też przesyła wszystkim uśmiech hipnotyzując spojrzeniem :) 

niedziela, 23 grudnia 2012

Masohizmu ciąg dalszy !

Ja to się zawsze urządzę ! Oczywiście nie w porę i zupełnie niechcący.....
Zapragnęłam zabłysnąć w święta , stawiając przed gośćmi babeczki serowo makowe, z tego oto przepisu . Jak się można domyślić, moje nie wyglądają tak jak te z KS..... Dopiero jak upiekłam ich 20 , to zorientowałam się dlaczego :) Otóż .. zapomniałam dodać białek .. no klasyk..... Piekę je od 20 tej.. jest 1:01..... i właśnie w tym momencie postanowiłam uratować resztę masy i zrobić z babeczek ciasto, a w zasadzie zamiast babeczek. Błyszczeć nie będę...Trudno... Nie pierwszy i nie ostatni raz :)

Dzisiaj też  w naszym domu zagościła Pani Choinka, chociaż nie wiem, czy to drzewo, które stoi na przeciw mnie w tym momencie można nazwać Choinką....ubrałam, bo co będzie stała taka goła... ale czy pokocham, to nie wiem :) Jesteśmy zwolennikami żywych drzewek, odkąd mieszkamy w obecnym gnieździe , co roku udawało nam się, trochę psim swędem, mieć fajne drzewka. Korzystaliśmy z zaproszenia jednej z firm i wybieraliśmy się na plantację ich choinek, tam polowaliśmy na własne, wymarzone drzewko, obcy pan je ścinał, oporządzał, drugi obcy pan nam pakował, potem szliśmy na wyżerkę i grzane wino i na rauszu wracaliśmy z choinką na plecach. To tak w skrócie. Ale  zawsze było super! A tak w ogóle, to choinkę na plecach targał mąż, i w zasadzie to zanosił ją tylko kawałek, aż do parkingu :) Niestety w tym roku z przyczyn nieznanych (być może nas już nie lubią, a tylko tłumaczą się kryzysem) nie dane nam było zjeść smażonego pieroga , wyżłopać beczkę wina i wrócić z pięknym drzewkiem do domu. W tym roku ten obowiązek spoczął na jedynym żywicielu, głowie rodziny, mężu i ojcu... I dlatego właśnie jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami czegoś dziwnego, krzywego i łysego, skróconego o głowę (razem uznaliśmy , że posiada zbyt długą szyję i nie wygląda to za dobrze).  Myślę, że gdyby nie światełka, to trudno byłoby się domyślić, że to jest choinka ... Ale.. jak się nie ma, co się lubi ... :) Ważne, że jest ! Myślałam, że skończy się na atrapie, którą sobie uszyłam sama kilka dni temu , wypchałam watą, nabiłam na pałąk i wsadziłam do doniczki...:) Widocznie mąż nie docenił mojego talentu szwaczki i postanowił , że jednak zagości w naszym domu zmora...ekhm... tzn. choinka. Moja mina, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy -> bezcenna!

sobota, 22 grudnia 2012

O końcu świata rozprawka ciąg dalszy

Świat się niestety nie skończył... Shit! Tak więc poprzedni post pozostaje wciąż i nadal tylko złudnymi marzeniami matki półrocznego Potomka. Hmm.. w sumie to On już chyba jest trochę starszy... zaraz zaraz.. liczyłam wczoraj tygodnie pod windą , gdy spotkałam inną matkę, również Polkę, ale o połowę młodszego szkraba. Będzie miał ich z 30, jak nic!
Może i nie było ogólnoświatowego armagedonu, ale Potomek urządził matce w nocy taki sajgon, że chyba ten , który był przepowiadany przez wielu proroków byłby łagodniejszym wymiarem kary. Pobudki co dwie godziny, cyca ? NIE! butlę ? NIE! misia? NIE... spać ? NIE... i tak od 23:30.....zaś o 5tej  wydawało się matce,  że już jest w ogródku, już wita się z gąską, oczka Pisklęcia robiły się coraz mniejsze i mniejsze, powieki stawały się cięższe...myśli sobie "Będzie spał!!!!", aż tu nagle matka słyszy serię.....bąków !!! i to nie był Ojciec !!! (ani matka - dla jasności)...i pozamiatane....Potomka obudziły własne pierdy , a potem stwierdził, że czas rozpocząć dzień ! Matka ogłasza wszem i wobec, że powoli zaczyna mieć dość!!! I nic nie rozumie .... Potomek ochrzczony , a więc diabeł powinien być wypędzony, ksiądz na kazaniu uparcie, z pełną świadomością i przekonaniem twierdził, że od tej pory dzieci nie będą płakać, będą grzeczne i potulne jak baranki (czy tam owieczki... jeden czort)..... I co... ? Nie wiem.. siedzieliśmy w drugim rzędzie, więc woda święcona powinna dolecieć.... a gdyby doleciało zbyt mało, to potem Pisklę było oblane wiadrem po raz drugi, a więc nie ma mowy o jakimś zaniedbaniu z naszej czy księdza strony! Może trzeba było zanurzyć gościa w całości??? Myślicie, że przyjmują reklamacje ?! Muszę zapytać.
Chrzest chrztem! Pomiot szatana pomiotem szatana! Ale ja go przecież zaklinałam na miłość boską ! Ale nie .. moje Pisklę to zło wcielone jak się okazuje! Ludzie na mieście twierdzą, że nie ma się co dziwić , skoro mamusia potrafi obrócić głowę o 360 stopni nie łamiąc sobie przy tym karku... że też musiał po mnie odziedziczyć nie to co trzeba.. A tak prosiłam: uroda po mnie, mózg i charakter po tatusiu! Zapowiada się jednak zupełnie odwrotnie ! Szlag! Biedny Potomek! Biedna ja! Biedny ten świat!
Dzisiaj sobota, a wiec dzień święty matki polki. Ledwie wyszłam , ledwie odetchnęłam.... i niestety przez przypadek zerknęłam na telefon. A tam sms o treści "Pomocy"... Lecę, pędzę, buty spadają... wchodzę do gniazda i co widzę ? Ojciec łzy w oczach, nienawiść maluje się na twarzy, a Potomek ..... uśmiech od ucha do ucha, na czole wypisane "I tak was kiedyś wykończę!" , a rogi rosną w niemiłosiernie szybkim tempie.... gdybym nie zareagowała to pewnie i ogona byśmy się doczekali. Ponoć wrzeszczał, kopał, piszczał, płakał i Bóg wie co jeszcze robił.... Jasne! On po prostu .. był ! Na szczęście już śpi , matka wróciła , dzień święty odwołała, trzeba ogarnąć rozpierduchę z dnia wczorajszego, bo mimo, iż na zewnątrz armagedon nas nie dosięgnął, to wewnątrz chyba przeszła trąba powietrzna.
Zawijam więc rękawy, i jak na prawdziwą Matkę Polkę przystało zaczynam ogarniać gniazdo. Miłego weekendu !

piątek, 21 grudnia 2012

Koniec świata

Być może to mój ostatni wpis na blogu, jako że dzisiaj ponoć ma nastąpić koniec. Czym dla matki mógłby być koniec świata? Punktuję następująco :
  • koniec nieprzespanych nocy i  kilkukrotnego wstawania do ryczącego Potomka w łóżeczku
  • koniec permanentnego zmęczenia 
  • koniec współdzielenia dwuosobowego łoża małżeńskiego z rozpychającym się małolatem
  • koniec kłótni na temat metod wychowawczych z szanownym małżonkiem 
  • koniec licytacji i wypominania sobie, kto jest bardziej zmęczony 
  • koniec wiecznego nieporządku w gnieździe ( Potomek robi taki burdel wokół siebie, że głowa mała)
  • koniec wiecznych zmartwień i trosk wynikających z problemów wychowawczych 
  • koniec urlopu wychowawczego 
  • koniec akcji "domyśl się , czego aktualnie potrzebuje twoje sześciomiesięczne dziecko"
  • koniec ery odkurzacza ( matka przyznaje się bez bicia, że często go używa jako złotego środka i świetnego uspokajaczo - usypiacza). Kiedyś matka wykorzystywała tenże sprzęt do ogarnięcia gniazda i uśpienia Pisklęcia jednocześnie, teraz jest zbyt zmęczona i zbyt przygnieciona codziennością, żeby wytężać siły i cały czas żyje nadzieją, że gniazdo samo się ogarnie....chyba błędne myślenie.... bo jakoś nie widać rezultatów. 
  • koniec ząbkowania , jęków, stęków, ryków i marudzenia
  • koniec cyrków i wylewania matczynych potów podczas przygotowań do spacerów, ubierania kurteczki, kombinezonu, czapki, i tych innych gadżetów, działających na Potomka jak płachta na byka
  • koniec złowieszczych i destrukcyjnych myśli , gdy cierpliwość sięga dna....
Czyżbym wreszcie zaczęła się wysypiać ? :) 



Jedna z czytelniczek Matki Polki napisała w serii wiadomości, które wymieniamy między sobą, że mnie podziwia ! Jezusie Świebodziński…. Jakże miło się matce zrobiło na sercu, że jej wysiłek został doceniony ! Szczególnie w tak zacnych okolicznościach jakie za chwilę mają nastąpić. To będzie miły koniec :) 
I tak A.N. – ja też mam ochotę czasem wywalić Potomka przez okno, mimo ogromnej Love, a pozostawienie kosza pod klatką z pieniężną wkładką na lepsze branie i Potomkiem rozważam coraz częściej, niestety potem siedzę i rozmyślam  o moim chytrym i złowieszczym planie i dochodzę do wniosku,  że chyba wszyscy nas tu znają ,jeśli nie z wyglądu , to ze słuchu, tak więc obawiam się, że zawiniątko wróciłoby jak bumerang pod me drzwi z pustą kopertą….  W sumie... mogłabym jeszcze wywiesić kartkę na drzwiach : "Zwrotów nie przyjmujemy!!"..... Pomyślę o tym jutro :)


środa, 19 grudnia 2012

Trzech Kumpli

Zakupy były dość pomyślne, udało mi się nawet usiąść w jednej z kafejek na spokojną kawę. Dziwne uczucie...pić kawę w samotności w miejscu publicznym . Raczej mi się to nie zdarza, poza momentami, kiedy Pisklę śpi, a ja w domu delektuje się ciszą, która nastała. Ale... wszystkiego w życiu trzeba spróbować, zatem samotną kawę w centrum handlowym uważam za odkreśloną na liście doznań życiowych. Teraz sobie pomyślałam, że w miarę , gdy Potomek będzie stawał się coraz mężniejszy i coraz bardziej mobilny, takie chwile w samotności będą dla mnie bezcenne.
Trochę brak mi weny do pisania, a wszystko dlatego, że od niedzieli Potomek wyczynia cuda. Na początku podejrzewałam Zemstę Niemowlaka cz.2, za to , że opuściłam go w ten szary sobotni poranek na kilka godzin. Ale dzisiaj sobie myślę, że albo jest wrednym dzieckiem (ponieważ nadal się mści), co by mogło być może i prawdą, w końcu mógłby odziedziczyć charakterek po mamusi , albo jednak coś mu dolega..... Zaczęło się od temperatury w nocy z soboty na niedzielę...krzyków, jęków, bezsenności... Wszystko trwa do dziś, poza temperaturą. Lekarz zaliczony, badania zrobione, nic nie wskazuje na jakąkolwiek chorobę, więc śmiem podejrzewać, że winowajcą jest ząb ( jak już wyjdzie , to  chyba własnoręcznie wyrwę dziada za karę!), a temperatura to po prostu zbieg okoliczności i wynik klasycznej trzydniówki, ponieważ dokładnie po 3 dniach minęła. Jednakże krzyki, jęki i bezsenność pozostały... że też nie mogły odejść w siną dal wszyscy razem! Halo , Pani Gorączko! Chyba Pani zapomniała zabrać ze sobą swoich Trzech Kumpli !!!!! Proszę tu natychmiast wrócić i zgarnąć towarzystwo! A mnie oddać grzeczne dziecko ! Wykonać ! To pisałam ja! Matka Polka!

sobota, 15 grudnia 2012

I jeszcze mała dygresja przed wyjściem....



Matka Polka musi przejść na dietę, ponieważ wraz z rozszerzaniem jadłospisu Potomkowi pokusiła się także o rozszerzenie swojego własnego, niestety nieszczęśliwie o powszechnie niedozwolone w zdrowej diecie pokarmy i produkty, co  może zaowocować tym, że niedługo przestanie się mieścić nawet w swoje ciążowe rzeczy , a waga przebije także tą z 9tego miesiąca….. a niewiele już jej brakuje, jako że Matka wcale dużo w ciąży z Potomkiem nie przytyła. 
W ogóle stwierdzam, że Świat to ma niezłe poczucie humoru. Najpierw trąbił o tym, że poród nie boli (wolne żarty!), potem o tym, że małe dzieci nic nie robią tylko śpią i jedzą ( noż to normalnie to jest dowcip stulecia), następnie puścił wici, iż kobiety karmiące piersią szybko szczupleją i nie mają problemów z wagą (to jak wytłumaczyć to, że karmiąc piersią Matka przytyła dodatkowe 4 kg, hę?), teraz zaś obalam teorię świata, że szybko zapomina się kierat związany z męczącymi początkami. Obawiam się, że do końca życia będzie to mój największy i najstraszniejszy nocny koszmar !

Dzień Matki Polki

Mimo, że za oknem szaro, ponuro i chyba zimno, to jest to jeden z piękniejszych dni w tygodniu ! Sobota! Dzień Matki Polki. Dzień kiedy może napić się spokojnie porannej kawy, tylko w teorii tak na prawdę, ale miło żyć nadzieją, że w końcu, którejś soboty będzie jej dane celebrować tą chwilę w ciszy i spokoju. Dzień, kiedy może spokojnie RÓWNOMIERNIE nałożyć maskę na twarz, pomalować OBOJE oczu za jednym razem, dzień w którym Ojciec Potomka nie pracuje ( to też teoria, bo On akurat pracuje 24 ha na de przez 7 dni w tygodniu, pracuś się znalazł, myślał by kto...) i może rano przypilnować , by Potomek nie spadł z łóżka :P , nie zrobił sobie krzywdy i w miarę szybko zareagować, gdy Potomek włącza swoją syrenę na alarm. Dla Matki to dzień święty.
Matka tak bardzo kocha ten dzień, że nawet nie przeraża ją dzisiejszy wir zakupów świątecznych, który wisi nad nią, ani to, że będzie musiała się przepychać samotnie między tłumem, dzikich i wygłodniałych konsumentów w galeriach ( od czerwca tego roku Matka Polka docenia samotność jak nigdy wcześniej w swoim nie za długim jeszcze życiu), ani to, że będzie stała godzinami w kolejkach do kasy, ani absolutnie to , że w tym roku, tylko na jej barkach spoczywa obowiązek zaopatrzenia wora ze świątecznymi prezentami. Toż to nic w porównaniu z intensywnym macierzyństwem. To jedna z niewielu okazji, kiedy oczy Matki Polki będą mogły odpocząć od widoku ząbkującego niemowlęcia, a jej uszy nareszcie nie będą musiały dzierżyć stoperów w swoich małżowinach. IDĘ, WYBYWAM, NIE MA MNIE.....Miłego weekendu ! :)

P.S. Udało mi się także odkryć, że najcichszą izbą w naszym gnieździe jest łazienka. A jeśli jeszcze załączy się pralkę albo puści wodę z kranu, to już w ogóle są Hawaje i człowiek zdaje się być w zupełnie innym świecie przez moment. Zdarzyło mi się parokrotnie zamknąć wieczorem w tym pomieszczeniu na 30 minut i posiedzieć po prostu na podłodze, delektując się szumem wody (w zaistniałych okolicznościach brzmi on zupełnie podobnie , co szum wodospadu górskiego- jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!).

czwartek, 13 grudnia 2012

Piernicze te Pierniki

Co mnie podkusiło? Wolny wieczór... ( w teorii wolny, bo za ścianą wciąż i nadal ten sam mały człowiek , który aktualnie śpi , budząc się co jakiś czas), a ja wzięłam się za własnoręczne tworzenie artystycznych pierników. Najpierw źle oszacowałam sobie ilość porcji, ale gdy zaczęłam liczyć, kogo bym chciała nimi obdarować, ile zjem sama (ta wartość znacznie przewyższała wszystkie inne ) a ile zostawię na choinkę... to wyszło mi, że 30 szt z jednej porcji to zdecydowanie za mało, zrobiłam więc z dwóch porcji...... a potem kupiłam chyba najmniejsze foremki świata i zamiast 30 mam 300  pierników! A do tego wszystkiego jest 23:00, a ja nadal wałkuję ciasto i wycinam kuźwa pierniczki ....Jedyna dobra rzecz związana z tym wielkim piernikowym nieszczęściem to to, że zainspirowana zapachem postanowiłam zrobić sobie krupnik na gorąco  i nie piszę tu o zupie bynajmniej ! :P Tylko o najprawdziwszej z prawdziwych gorzałce miodowej. W połączeniu z pomarańczą, limonką , syropem waniliowym i cynamonem - niebo w gębie! Lubię ten smak, kojarzy mi się z pogaduchami z jedną z Obecnych Matek ( wtedy obie byłyśmy młode i szalone , jak również BEZDZIETNE) w pewnej miejscowej knajpie w centrum.   I jestem w raju! Poza momentami, kiedy wracam do wałkowania i wykrawania.... Jutro mnie czeka lukrowanie i ozdabianie, tego tysiąca, kurza twarz, miniaturek pierników... Piekło jednak istnieje.  Mam ochotę pobić się wałkiem....

I na dodatek tego wszystkiego jestem szczęśliwą posiadaczką jakiejś zdezelowanej foremki aniołka, która wykrawa ciastka ... z urwaną główką... a żeby było ciekawiej - w tle słyszę "żeby Polska była Polską" śpiewane podczas marszu Pisu (powtórka) ....psychodeliczny klimat. Do tego wszystkiego brakuje mi tylko darcia mojego terrorysty.

A , nie !!! Mówisz - masz! Właśnie wyjec zawył !

WTF

Nie no... nie nadaję się.. Potomek właśnie dorwał i zeżarł swoje wyniki badań !!! Gdzie ja wtedy byłam ?! NIE WIEM ! Poddaję się !

Eksmisja

No i wszystko wzięło w łeb...całe to zaklinanie, spanie w swoim łóżeczku, samozasypianie, czyli dziecko idealne! Chociaż mam nadzieję, że jednak nie. Już tłumaczę.
Wczoraj zarządziłam eksmisję męża z sypialni na kanapę w salonie. I nie był to wyjątkowo efekt sprzeczki, kłótni czy jego złego zachowania :) Nie było to też karą za grzechy! Po prostu musiałam wykazać się odrobiną egoizmu, najzwyczajniej w świecie było nam ciasno we trójkę. Tak! We trójkę! Ponieważ wczoraj mieliśmy towarzystwo. I , o ile normalnie życie bym oddała, żeby móc się jedną noc przespać w innym pomieszczeniu niż mój syn, tak tym razem nie było wyjścia. Całą noc ja i Potomek spaliśmy razem, ja z wywaloną stołówką, On ze skwaszoną, niemowlęcą miną. Tak sobie teraz myślę, że może chciałam odpokutować swoją winę i dlatego przygarnęłąm Pisklę na noc. Wczoraj rano nastał armagedon... Potomek rypnął jak długi z łóżka... ! No , ale któż mógł pomyśleć , że On taki mobilny nagle w ciągu nocy się zrobi ! No jak to kto ??!! TY MATKO POLKO! Tak , TY! Ja - Matka Polka - mogłam przewidzieć to i zapobiec.. już się biczowałam za karę! Pewnie już nie mam szans na medal , który sobie kiedyś zażyczyłam.. Drzwi też już zaryglowałam w obawie przed niespodziewaną wizytą Opieki Społecznej...i Obrońców Małych Dzieci (ciekawe czy coś takiego w ogóle istnieje? :) ). Chociaż nadal nie rozumiem jak mógł pokonać moje zabezpieczenie, no ok.. może to nie była jakaś skomplikowana konstrukcja, ale żeby niemowlę było aż tak sprytne? Wczorajszy dzień upłynął nam więc pod znakiem obserwacji Potomka i robienia wszystkiego czego tylko chciał. Na rączki ? Proszzzzz.... Na matę ? Proszzzzz.... Do okna? Proszzzz.... Nie chcesz jeść ? Proszzzzz Chcesz jednak jeść?? Proszzzzz już biegnę, lecę , pędzę i szykuję Ci nową kaszkę. Chcesz spać z mamusią? Proszzzzz... Tatuś sobie pośpi na zimnej kanapie :P Moje dziecko chyba też w czas załapało, co się dzieje i to, że nagle stał się panem na włościach i księciuniem w królestwie i bardzo umiejętnie to wykorzystywał. Inteligent, nie ma co ! Ale matka miała ogromne wyrzuty sumienia, ogromne, wielkości Ameryki Północnej co najmniej, dlatego chodziła potulna jak baranek, a może owca... (?)...
W każdym razie Pisklę w nocy zemściło się na matce i urządzało jesień średniowiecza. Nie dosyć, że rozpychał się jak mógł i gdzie mógł, zajmując co najmniej 3/4 łóżka o szerokości 160 cm, to do tego wszystkiego niszczył co godzinę zabezpieczenia, którymi matka go obłożyła, wobec czego ta nie spała prawie wcale, bo serce jej drżało, że Pisklę znów może chcieć opuścić gniazdko , tym razem specjalnie, na złość matce, bo jak wiadomo, wczorajszym rankiem, to był wypadek przy pracy. Zapytacie pewnie, jak to jest, że niemowlę, które po rozłożeniu swoich rączek "na Jezuska" ma zaledwie 50 cm szerokości, może zajmować tyle miejsca w łóżku?! Wierzcie mi! Może ! Nie wiem jak, nie wiem gdzie... nie wiem dlaczego! Ale może!
Potomku ! To była Twoja ostatnia noc z matką w jednym łóżku! No chyba, że spadniesz po raz kolejny... to jeszcze to przemyślę :P

czwartek, 6 grudnia 2012

Nocne Polaków Rozmowy

Chyba zaklęłam Potomka. Dziś sam usnął podczas popołudniowej drzemki, a do tego wszystkiego wykazał się dobrocią i pozwolił spokojnie wybrać Matce prezent imieninowy dla Rodzonej Babci.... Szok!
Jednak nie przyzwyczajeni jeszcze do nowego wcielenia naszego Potomka , mamy problem z normalnym życiem, tj. zwyczajnym zachowywaniem się w domu podczas gdy Potomek śpi. Do tej pory , najważniejsze było to, żeby nic nie spadło, nikt się nie potknął , nikt nie kichnął, kaszlnął, pierdnął zbyt głośno ( no co ..  :) życie :) ja wiem, że chłopcy uważają, że dziewczynki nie pierdzą , ale to utopia i by-zy-dura!!!! :) ...wracając... po prostu w domu cisza jak makiem zasiał i tylko rzucaliśmy sobie złowieszcze spojrzenia jeśli któreś z nas odbiegło od normy = zianie ogniem w stronę drugiego niczym smok wawelski. Gdyż , ponieważ, azaliż... jeśli tylko trafiliśmy w nieodpowiedni moment z hałasem Wujek Samo Zło otwierał oczy szeroko i niestety długo by czekać, żeby zamknął je ponownie! Do tego wszystkiego obydwoje uważamy, że przecież to drugie ma taką samą drogę, a więc jeśli ktoś coś chciał, to prowokował podstępem tego drugiego, do tego, żeby ten przyszedł i żeby można mu było wygłosić półszeptem to , co akurat miało się ochotę powiedzieć. Sytuacje były o tyle komiczne, że czasem trzeba było uciekać się do jęczenia i stękania  ( na przykład), oczywiście zachowując odpowiedni poziom decybeli , żeby Zło nie powstało, wtedy "ten drugi" przychodził sprawdzić, czy wszystko w porządku i czy aby "ten pierwszy" nie umiera... bo jak wiadomo, przypadki chodzą po ludziach ( zdanie jest już chyba wielokrotnie wielokrotnie złożone :P , ale brniemy dalej :P ), wówczas można było rozpocząć monolog. Niejednokrotnie opierdzielający, no bo po co ja mam się fatygować, żeby komuś dowalić ? Niech ten ktoś , skoro i tak jest winny, sam przyjdzie pod sąd. Obydwoje w porę się zorientowaliśmy, że chyba tak dalej nie pociągniemy. Rozwiązanie - piszmy maile lub komunikujmy się smsami ! Tym sposobem potrafiliśmy się pokłócić i niemalże podpisać papiery rozwodowe, siedząc w dwóch kątach pokoju dziennego i naparzając do siebie na fb! Sytuacja przezabawna dla kogoś, kto patrzyłby z boku. Para małżonków siedząca na przeciw siebie, każde z laptopem na kolanach, kukających w swoją stronę , świdrując i przewracając oczami pełnymi jadu , a w tle tylko słychać klik klik klik klikklikklikklikklikklikklikklik  klik klik .... No i niestety, nastąpiło to, czego się spodziewałam, zrobiłam zbyt przydługi wstęp i wszystko spaliło się na panewce, i to co chcę napisać już w ogóle nie jest zabawne, a wierzcie mi BYŁO jeszcze 10 minut temu....
Trudno... poczekam na lepszą okazję :P

Nie zapeszając....

No.. to chyba jesteśmy w domu! Potomek wczorajszej nocy , położony o 19.30 , o 20tej już spał, obudził się o 22 po to , aby dostać smoka i pójść spać dalej. O 23 Matka urządziła międzykarmienie (czyli karmienie butlą przez sen). Pisklę obudziło się jeszcze o północy, ale już bez płaczu. To co było słychać, miało dziwne brzmienie, chyba po prostu miał potrzebę pomamrotać. Jako, że Matka była totalnie wyczerpana i wyzuta z jakichkolwiek czynności oznajmiających, że jeszcze żyje, nawet nie podniosła głowy z poduszki, błagając Boga, żeby Potomek sam znalazł smoka i przestał mamrotać, a przynajmniej żeby to mamrotanie nie zamieniło się w wielki ryk. Błagania zostały wysłuchane !
Następna pobudka była już o 5.40 i gdyby nie to, że Matka odczuwała wyraźną potrzebę nakarmienia Potomka, nie dotknęła by go wcale, ale pewne symptomy jednoznacznie wskazywały na to, że zaistniała konieczność zabrania Pisklęcia z jego gniazda. ALE.... zaraz po nakarmieniu niezwłocznie odłożyła na swoje miejsce :) A sama wróciła do własnej alkowy. I jakież było jej zdziwienie, kiedy Pisklę po prostu samo zasnęło i spało jeszcze 1,5 h !!! Choćby miało to być tylko raz i już nigdy się nie powtórzyć. WARTO BYŁO !!! (jakby ktoś nie wiedział : nie spać 3 dni, po to żeby czwartego spać 5 godzin i 40 minut jednym ciągiem :P ). Przypominam, że do tej pory w ciągu 6 miesięcy NIGDY mi się to nie zdarzyło! Gdyby ktoś jeszcze nie rozumiał skąd confetti w naszym domu i wielka radość połączona z tańcem wokół domowego ogniska to wytłumaczę dokładniej , że do tej pory nasze noce wyglądały następująco: od 19.30 do północy Potomek budził się co godzinę ŻĄDAJĄC jedzenia, jeśli żądanie nie zostało spełnione lub zlekceważone  urządzał bunt niemowlaka, od północy zaś postanawiał, że odeśpi sobie troszkę do 2.30 a potem znów zacznie urządzać cyrki i tak aż do 6.00, po to , żeby potem znów kimnąć się na 2 godzinki i rozpocząć dzień. Jeśli tak to wyglądało to Rodzina była szczęśliwa, gorzej, jeśli Potomek postanowił o 5.00 pokrzyczeć sobie wniebogłosy , ot tak.. dla zabawy... poudawać słonia, małpę, trębacza..... a czemu by nie!? WIĘC OŚWIADCZAM, że dzisiejszej nocy, moje Dziecko wreszcie zachowywało się jak dziecko, a nie zwierzę w zoo....JUHU! :)

środa, 5 grudnia 2012

Chwila prawdy !

Dziś odbyła się chwila prawdy! Byłam z Potomkiem na wizycie kontrolnej u Pani Doktor , która zajmuje się nasza rehabilitacją. Potomek jest nieszczęśliwym posiadaczem zespołu wzmożonego napięcia mięśniowego i co jakiś czas musimy się pojawiać na kontroli, a w domu ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. No i jeszcze ćwiczyć. Różnie to bywa, bo przecież jak rozedrze japencję to idzie osiwieć, oszaleć, ogłupieć i jeszcze parę innych epitetów zaczynających się na "o". Ale oprócz zaklinania Potomka rehabilitacja to drugi punkt na naszej liście. Uczucia mam mieszane. Pani Doktor zachwalając siebie i swoje umiejętności i cudowną moc ćwiczeń, stwierdziła , że jednak jeszcze nie do końca jesteśmy zdrowi, tu akurat się zgodzę, nie da się nie zauważyć tego zeza zbieżnego, no nie da się ! Ale w każdym defekcie mojego Potomka staram się dostrzegać plusy i zamiast mówić , że ma zeza, twierdzę, że ma hipnotyzujące spojrzenie.... :) Oj.. gdybyście mieli okazję to czasem zobaczyć! On jest taki hipnotajzing momentami, że aż mnie to przeraża. Podobno to cuś przechodzi do roku, o co też dopytałam dziś Panią Doktor. Ale ona tylko popatrzyła na nas z litością i nie zrozumiała chyba , co Dżoana miała na myśli, mówiąc hipnotajzing. To się chyba nazywa różnicą pokoleń :)
Koniec końców okazało się jednak, że Potomek nie może być hipnotajzing i nie jest to jednak jego atut. Spojrzenie musi się zmienić ! A więc walczymy dalej. Oczywiście wszyscy domownicy szaleją z radości, bo któż nie lubiłby ćwiczyć w jękach, stękach i odgłosach zarzynania prosiaka... W sumie , to nie wiem jak brzmią odgłosy zarzynanego prosięcia, nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w takiej egzekucji, aczkolwiek tylko z tym , nie wiem czemu, kojarzą mi się nasze ćwiczenia. Uważam, że powinnam dostać medal. Nie śpię od 3 dni, oczy mi się już zapadły i ja to dopiero wyglądam hipnotajzing, jakaś taka szara i niewyraźna się zrobiłam (mówię to samo zdanie do męża i słyszę : "to weź Rutinoscorbin!"), a do tego wszystkiego 4 razy dziennie muszę znosić to szaleństwo. Anyone? Hmm.. wiedziałam...

Dziś w nocy przychodzi Święty...okaże się, czy Matka była grzeczna. Chociaż w sumie to znam odpowiedź....

A czy Potomek był grzeczny ! ? Obawiam się, że Dziadek z Brodą poznał się na moim małym terroryście i nawet hipnotyzujące spojrzenie Potomka nie zbiło go z pantałyku, dlatego też postanowiłam sama wziąć sprawy w swe własne, zharowane ręce i przygotować się na ewentualność pominięcia naszego gniazda przez Grubaska w Czerwieni. Prawdziwa Matka Polka ze mnie .... choć wolałbym być chyba Seksowną Ring Girl, no cóż... życie nie wybiera.....

Tracy Hogg, chyba Cię ozłocę !

To już 3ci dzień kiedy zaklinam Potomka wg wskazań TH. Muszę powiedzieć, że widzę ogromne światełko w tunelu (wciąż w podtekście mając nie myśl o dziecku samozasypiającym lecz myśl o wyspanej Matce Polce). Jedno jest pewne, jeśli moje Pisklę się nie zaklnie (już mi obojętne, czy samo tego dokona, czy jakimś cudem mnie się to uda) to ja chyba osiwieje... Co ja mówię (piszę) ?! Przecież ja już jestem siwa! Dla tych , którzy nigdy mnie nie widzieli dodam , iż wcale nie jestem taka stara. Ale siwa, ojj... owszem :/ Żaden to powód do przechwałek, w sumie, nie wiem czemu o tym piszę, chyba jestem nadal niewyspana i znów mam napad słowotoku, a nie mam się komu wygadać, więc przelewam , nawet nie na papier (mój Boże, jak ten świat zapitala) , tylko na klawiaturę :P swoje troski.
Ciekawe czy nauczę samozasypiania Potomka przed końcem świata ?!

wtorek, 4 grudnia 2012

Półmetek za nami !!

Dziś Nasz Rodzony Potomek skończył pół roku ! Całe 6 miesięcy! Czas na podsumowanie :)
Mamy na koncie :
- 4 zęby (2 dolnej i 2 górne jedynki)
- 2 tyś zł od państwa (taaaak ! becikowe państwowe i gminne :P )

Poza kontem :
- kochamy leżeć na brzuszku i za chwilę pewnie wystartujemy do przodu, aczkolwiek jeszcze tyłka nie dźwigamy
- głowę unosimy niczym żyrafa w zoo
- wiemy jak smakuje gluten :)
- mówimy : Mam, bam, ała ( zawsze trzeba od czegoś zacząć :) )
- no i najważniejsze , wciąż i nadal uczymy się zasypiać we własnym łóżeczku, a wczoraj przespaliśmy całe 6 godzin w jednym ciągu ( tzn . Potomek, nie Matka, co oczywiste).

Nie wiem dlaczego piszę w liczbie mnogiej, przecież to już 6 miesięcy odkąd pozbyłam się syna z własnego organizmu :/ i odkąd jest osobną osobistością . Widocznie dla mnie to za krótko :P

Mam nadzieję, że dziś zaklęłam (nie mylić z przeklęłam) Potomka dobrze i również pośpi sobie, dając Matce szanse na wzięcie głębszego oddechu.
Wczorajsza noc od 3-5 rano odbywała się pod znakiem wrzasku i szlochania z uspokajaniem na zmianę !



poniedziałek, 3 grudnia 2012

Matka Polka zaklina Potomka

Ok, już wiem, że sam zakup poradników nie wpływa na lepsze jutro.... :/ Włożenie książki pod poduszkę też nie za wiele daje. Jednak trzeba przeczytać :) Ale przyznam, że pochłonęłam dzisiaj większą większość "Zaklinaczki dzieci" Tracy Hogg i hmmm... DZIAŁA :) Nie mogę się doczekać, aż wreszcie zadziała w 100% , bo co ... no... co?? proszę,  słucham ?? BO WTEDY SIĘ WYŚPIĘ !!! (podobno).

Matka Polka vs. Potomek START

OK, miarka się przebrała, czas zacząć wychowywanie Potomka Na Poważnie! Matka jest zmęczona, ma podkrążone oczy, za długie włosy, gdyż brak czasu potrzebnego na wizytę w salonie fryzjerskim daje się we znaki, wszystkie rzeczy brudne lub niewyprasowane (na to też nie ma czasu), od tygodnia nie zmyty lakier na paznokciach i w ogóle wygląda jak pół d...y zza krzaka! A przez dom chyba przeszła Katrina. Nie wiem.. nie pamiętam.. zarobiona jestem!
Dziś wybrałam się ze swoim szanownym Potomkiem na zakupy. Od początku wykazywał brak chęci, humoru i aprobaty, przeczuwając prawdopodobnie, co się święci. Bo jak wiadomo , Potomek ma dar nadprzyrodzony, nie wiadomo jeszcze dokładnie jaki, ale przypuszczalnie będzie tu chodzić o czytanie w myślach Matki Polki , gdyż dziwnym trafem zawsze był (taaaak, taaaak, BYŁ, ponieważ od dzisiaj to Matka Polka będzie górą!) o krok do przodu przed Matką. Z funduszu becikowego  ( a co! niech poczuje to nie tylko na własnej skórze ale i na własnym koncie!) zostało zakupionych kilka poradników odnoszących się do wychowania terrorystów na Ludzi Dobrych i Sympatycznych , a jak wiadomo Potomek ostatnio troszkę zboczył z Dobrej Drogi. Dowiemy się więc , jak wychować szczęśliwe dziecko, jak sprawić by się realizowało, co Matka ma uczynić, by się wysypiać , jak zaklinać (powtarzam sobie wciąż w myślach :"nie myl z przeklinać, nie myl z przeklinać !!!" bo to już przecież potrafisz....) niemowlę, jak zadbać o jego zdrowie emocjonalne (świetnie! Piskle będzie miało Hawaje a Matka Polka rozstrój emocjonalny, żyć nie umierać ! ) , jak być rodzicem PC (brzmi ciekawie) i jak nie być przypadkowym rodzicem ( a mnie to już chyba wszystko jedno, byle bym się tylko mogła wyspać !!!!!).
Nie mam siły nawet przewrócić jednej kartki w tych poradnikach cudownych, ale tak jeszcze liczę po cichu, że może sam ich zakup spowoduje Wielką Rewolucję. W połączeniu z półmetkiem  pierwszego roczku, może się okazać, że jeszcze tylko 48 godzin i NARESZCIE SIĘ WYŚPIĘ !


-----
Szanowny Mąż podchodzi do mnie i mówi :
-Jak Ci idzie?  ( w sumie to nawet nie wiem o co pytał i o co chodzi )
- Yyyy , już kończę ! - odpowiadam zdezorientowana.
- A co kończysz? - pyta mąż..
- Dzień!

Tak więc dobranoc!

Zapewne jak tylko wejdę do sypialni, ułożę zmęczoną rozczochraną na mojej cudownej miękkiej , pachnącej snem podusi .....to Pisklę postanowi dokonać Zemsty Niemowlęcia cz. 2



niedziela, 2 grudnia 2012

Zemsta Niemowlaka cz. 1

Why???!!! ( i tu widzę siebie w odsłonie iście kreskówkowej, rodem z Cartoon Network: skwaszona mina, wielka rozpacz, fontanna tryskających łez na prawo i lewo i wielka kałuża, która z nich powstaje). Mój Potomek urządza zemstę niemowlaka od 5:30 !! Ale, pytam się, za co ???!! Za to, że staram się w miarę sił i możliwości dotrzymywać mu towarzystwa? Za to, że zmieniam pieluchy co 2 godziny, żeby mu się dupa nie odparzyła? Za to, że ocieram rzygowiny , wyciągam gluty z nosa, grzebię w kupach wielkości Afryki?  Za to, że znoszę ból kręgosłupa utrzymujący się od mniej więcej 6 miesięcy? Za to, że wywalam stołówkę na wierzch przez pół nocy? A może za to, że cierpliwie znoszę ukąszenia czterema ostrymi zębami ?! Nie, ja wiem.. na pewno za to, że noszę na rękach, gdy wszystkie zabawy znudzą już doszczętnie mojego Potomka! Już nawet z przyzwoitości pominę bóle porodowe, które musiałam znieść ( noooo dobraaaa., tak na prawdę pomijam to dlatego, że wzięłam znieczulenie),  i te 5 nadprogramowych kilogramów , które mi ciążą do dnia dzisiejszego ( ale to akurat trochę moja wina).
Dzisiaj Go nawet postraszyłam, że jeśli usłyszę jeszcze jeden pisk , to owinę go w pieluszkę tetrową, zniosę w koszu na dół pod drzwi od klatki , wsadzę kopertę do środka ( żeby miał lepsze wzięcie) i oddam byle komu ! Nie podziałało.. skutek wręcz odwrotny. Mój Potomek wydaje ostatnio dziwne dźwięki.... niczym słoń jakiś czy coś.... chociaż , jakby czasem mu się przyjrzeć , to jego pozycje definitywnie wskazują na pochodzenie od małpy....Postraszyliśmy Go więc oddaniem do zoo, ale też na nic się to zdało.... Szkoda, Szanowny Mąż twierdzi, że moglibyśmy mieć wówczas darmowe bilety : "Dzień dobry, my do syna! W odwiedziny!"

sobota, 1 grudnia 2012

Pierwsze choć drugie tak na prawdę wyjście Starych w Miasto

Rodziców nie ma w domu... Pamiętacie te chwile? Hulaj dusza, piekła nie ma ?! Kota nie ma to myszy harcują ? ! Nieeeeee....... nie z moim Potomkiem. Ale od początku.
Po prawie pół roku siedzenia w domu ( prawie, ponieważ Potomek jeszcze nie skończył 6 miesięcy, a poza tym raz udało nam się wyjść do znajomych, ale wtedy po prostu , korzystając z ciszy, bo cóż tam hałas imprezowy w porównaniu z płaczem noworodka! -  położyłam się u nich na kanapie i zasnęłam, a było to piękne doznanie - przespać jednym ciągiem 4 godziny !! swoją drogą jedyne i niepowtarzalne jak do tej pory ! więc to wyjście prawie się nie liczy) postanowiliśmy z małżonkiem opuścić domowe pielesze i nasze Pisklę i udać się , zgodnie z polską tradycją , na imprezę zwaną Andrzejkami. Pal licho, że zaufaliśmy memu Rodzonemu Bratu , który jak się okazało, zabrał nas na studencką bibkę do studenckiego klubu, przez co troszkę poczuliśmy się prykowato, ale w końcu udało się spuścić powietrze, trzymane co najmniej rok ( ciąża + macierzyństwo) i jakoś daliśmy radę ze Starym. Najważniejsze, co się działo w tym czasie z naszym Potomkiem. Otóż, zachęcona przez Babcię Potomka, a moją Rodzoną Matkę , postanowiliśmy wyjść zlecając Jej opiekę nad Pisklęciem. Ucieszyła się bardzo, bo jak na Prawdziwą Babcię przystało, uwielbia spędzać czas ze swoim wnukiem. Znają się z Potomkiem bardzo dobrze, ponieważ pierwsze trzy miesiące jego życia spędziliśmy we dwójkę u Rodzonej Matki i Babci w domu, która to pomagała ogarnąć nam kuwetę , że tak zalecę współczesnym slangiem. Rodzona Babcia przyjechała 65 km, specjalnie po to , żeby popatrzeć jak jej Rodzony Wnuk pięknie śpi w nocy... Taaaaa jasne...  Potomek postanowił nie pójść w ogóle spać tego dnia, nie pomogła ani suszarka, ani wózek, ani cyc, ani bujanie, ani śpiewanie, ani bajki, ani nic co ludzkie a nie jest nam obce. Nie i koniec !! Rodzona Babcia kazała uciekać z domu , ale mnie było szkoda zostawiać ją z tym naszym terrorystą, była zmęczona, po pracy, stwierdziłam, że uśpimy i dopiero wyjdziemy. Próbował każdy, po kolei, łącznie z Rodzoną Ciotką, który przyszła udzielić wsparcia. Ale ten cud (uśpienia) udał się tylko Ojcu Potomka. Jak tylko Pisklę zamknęło swoje czarne oczęta , uciekliśmy w popłochu, modląc się w czasie oczekiwania na windę, żeby nie usłyszeć skrzeku obudzonego bobasa ! Przebieraliśmy nogami , wypowiadając pod nosem życzenie :"chcę opuścić to piętro jak najszybciej , chcę opuścić to piętro jak najszybciej....". Winda przyjechała !!! Hurrrraa!! Jesteśmy uratowani!! Uciekamy !!!!
Uciekliśmy... resztę opisałam, najpierw poczuliśmy się staro, potem spuściliśmy powietrze , wybawiliśmy się jak nastolatkowie i naładowani młodzieńczą energią , jak te wampiry po sutej imprezce , wróciliśmy do domu, gdzie czekała na nas spocona Rodzona Babcia. Okazało się, że Kochany Wnuk dał w kość budząc się z krzykiem co godzinę, nic nie działało, widać tęsknił za nami , ale skąd wiedział, że nas nie ma !? * Ja od początku wiedziałam, że On ma jakieś nadprzyrodzone umiejętności, ten jego wzrok hipnotyzujący daje do myślenia .... ale nie sądziłam w sumie, że tak szybko da o sobie znać :) W każdym razie spodziewaliśmy się dzisiaj pielgrzymek rozzłoszczonych sąsiadów, jako że Rodzona Babcia , nie bacząc na porę, używała do uspokojenia Potomka odkurzacza, jako złotego środka i zresztą JEDYNEGO, który uspokajał i usypiał Rodzonego Wnuka. Ku naszej radości sąsiedzi wykazali się ogromną wyrozumiałością i do tej pory żaden nie zapukał do naszych drzwi. Dziękujemy Wam Kochani! My też już nie będziemy stukać w sufit , kiedy o północy usłyszymy wirującą i obijającą się o ściany , pralkę  ! Obiecujemy !
Po naszym powrocie Potomek spał jak zabity, obudził się tylko na posiłek, ale na śpiocha wyciągnęłam stołówkę, biorąc Potomka do naszego łózka, i tak przetrzymaliśmy do rana. Sądziłam, że będzie łaskawy i wybaczy nam to chwilowe opuszczenie gniazda, ale gdzie tam, zarządził pobudkę już o 7:50 :( NIE MA LITOŚCI! Ale to facet.. czego się po nim spodziewać ? :)

*oczywiście wiem, że dzieci wyczuwają brak rodziców, ale z nadzieją myślałam, że nasze Pisklę jest inne, bo przecież w ciągu dnia wydaję się takie towarzyskie....a kiedy do tego wszystkiego znajduje się na rękach, to można Go sprzedać każdemu, nawet listonoszowi.

Początek

Mój Potomek Płci Męskiej, pieszczotliwie nazywany Pisklęciem, kończy za 4 dni pół roku! Bardzo optymistycznie mnie to nastraja, nie wiem dlaczego, ale spodziewam się wielkiej rewolucji rozwojowej. Myślę sobie, że NA PEWNO , od kiedy skończy pół roku będzie spał co najmniej 4 godziny w jednym ciągu, nie będzie budził się co godzinę aż do północy, zaraz po położeniu spać , zacznie się bawić setką swoich wymyślnych zabawek SAM, będzie robił mniej smrodliwe kupy i pozwoli trochę odetchnąć w ciągu dnia mnie, czyli Matce Polce , która pisze (gdyż to obecnie jedna z niewielu rozrywek jakie funduje moje obecne życie). Zaraz potem gdy to wypowiadam na głos, Mój Potomek się budzi i czar pryska.... Ale pomarzyć wolno ! :)
Postanowiłam, że będę pisać o swoich przemyśleniach , żeby następnym razem, przy następnym Potomku (na samą myśl przechodzą mnie ciary) sto razy się zastanowić, czy na pewno tego chcę. Na razie nie polecę z grubej rury i nie będę wymieniać, co najbardziej wkurza mnie w macierzyństwie. Zostawię sobie to na deser ! :) Pierwszy post niech będzie TYM optymistycznym :)