czwartek, 6 grudnia 2012

Nie zapeszając....

No.. to chyba jesteśmy w domu! Potomek wczorajszej nocy , położony o 19.30 , o 20tej już spał, obudził się o 22 po to , aby dostać smoka i pójść spać dalej. O 23 Matka urządziła międzykarmienie (czyli karmienie butlą przez sen). Pisklę obudziło się jeszcze o północy, ale już bez płaczu. To co było słychać, miało dziwne brzmienie, chyba po prostu miał potrzebę pomamrotać. Jako, że Matka była totalnie wyczerpana i wyzuta z jakichkolwiek czynności oznajmiających, że jeszcze żyje, nawet nie podniosła głowy z poduszki, błagając Boga, żeby Potomek sam znalazł smoka i przestał mamrotać, a przynajmniej żeby to mamrotanie nie zamieniło się w wielki ryk. Błagania zostały wysłuchane !
Następna pobudka była już o 5.40 i gdyby nie to, że Matka odczuwała wyraźną potrzebę nakarmienia Potomka, nie dotknęła by go wcale, ale pewne symptomy jednoznacznie wskazywały na to, że zaistniała konieczność zabrania Pisklęcia z jego gniazda. ALE.... zaraz po nakarmieniu niezwłocznie odłożyła na swoje miejsce :) A sama wróciła do własnej alkowy. I jakież było jej zdziwienie, kiedy Pisklę po prostu samo zasnęło i spało jeszcze 1,5 h !!! Choćby miało to być tylko raz i już nigdy się nie powtórzyć. WARTO BYŁO !!! (jakby ktoś nie wiedział : nie spać 3 dni, po to żeby czwartego spać 5 godzin i 40 minut jednym ciągiem :P ). Przypominam, że do tej pory w ciągu 6 miesięcy NIGDY mi się to nie zdarzyło! Gdyby ktoś jeszcze nie rozumiał skąd confetti w naszym domu i wielka radość połączona z tańcem wokół domowego ogniska to wytłumaczę dokładniej , że do tej pory nasze noce wyglądały następująco: od 19.30 do północy Potomek budził się co godzinę ŻĄDAJĄC jedzenia, jeśli żądanie nie zostało spełnione lub zlekceważone  urządzał bunt niemowlaka, od północy zaś postanawiał, że odeśpi sobie troszkę do 2.30 a potem znów zacznie urządzać cyrki i tak aż do 6.00, po to , żeby potem znów kimnąć się na 2 godzinki i rozpocząć dzień. Jeśli tak to wyglądało to Rodzina była szczęśliwa, gorzej, jeśli Potomek postanowił o 5.00 pokrzyczeć sobie wniebogłosy , ot tak.. dla zabawy... poudawać słonia, małpę, trębacza..... a czemu by nie!? WIĘC OŚWIADCZAM, że dzisiejszej nocy, moje Dziecko wreszcie zachowywało się jak dziecko, a nie zwierzę w zoo....JUHU! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz