środa, 29 stycznia 2014

Wyniki Konkursu karnawałowego!!

Było ciężko...z kilku powodów, raz że matka musiała znosić fochy "maszyny losującej", dwa, że maszyna kompletnie nie chciała współpracować, a trzy....wszystkie zdjęcia były tak cudowne, że serce z jednej strony raduje się z wygranych i nagrodzonych,  a z drugiej głęboko ubolewa nad tym, że nagród nie wystarczyło dla wszystkich! Ale... no cóż.. trudno.. matka mogła się liczyć z tym, że po konkursie wpadnie w deprechę, zanim go ogłosiła.

Zaczęliśmy od przedstawienia Szanownemu Jury wszystkich uczestników :

Od razu został wybrany pierwszy zwycięzca!

Następnie przyszła kolej na drugiego zwycięzce: 

I kolejnego : 

Potomek buntuje się po raz pierwszy : 

Po usilnych próbach zachęcenia gościa do zabawy, dochodzę do wniosku, że czas przenieść wszystkich uczestników w inne miejsce : 

Niestety reakcja jest taka : 

a potem taka : 

Po 10 minutach Potomek okazuje kompletny brak szacunku :

i pokazuje gdzie ma moje prośby i zachęty:


Wpadam więc na pomysł : 

i działa !! na chwilę, ale dzięki temu mamy kolejnych zwycięzców : 







Resztę roboty musiałam wykonać sama :) 

Zatem po traumatycznym obradowaniu Szanownego Jury uroczyście ogłaszam listę zwycięzców : 


 Bransoletki Gaami trafiają do : 
Justyny Adamskiej i Patrycji 


Książkę Ewy Bauer "Kruchość jutra" zdobywają 
(w zasadzie to mama zdobywa) : 
Ania Bąkowska i Filip 

Książkę Ewy Bauer "W nadziei na lepsze jutro" odbierze : 
Ania Strączek , która pokazała dzielnego strażaka Franka. 




Książeczka "Bałagan" ufundowana przez Klubo Księgarnię z Krakowa trafia do : 
Agnieszki Kolesińskiej i Mai



Niespodziankę 3D od Tree D Solutions otrzymują : 
Emilia Rosik i Oskarek 




Podgrzewacz do butelek pojedzie do : 
Agaty Jagodzińskiej i Franka 


Kupon rabatowy od mamidadi.pl wygrały:
Asia Łączkowska i Natalka 


Kupon rabatowy wraz z darmową dostawą otrzymują : 
Magda Kus i Wojtuś 


Naklejka ścienna od Wnętrze dla Smyka wędruje do : 
Irminy Jaskuły i Natanka 


Naklejki motywacyjne od MaMy Kalendarz wygrywają : 
Justyna Ostapiuk i Marcelinka 


"Pan Pierdziołka..." od Matki Polki trafia do : 
Ani Wichowskiej i Ignasia



Są też nagrody specjalne, przyznane dla najbardziej urzekających przebierańców. Są to kupony rabatowe od Papijonek. 

Tutaj wybór był piekielnie trudny, ale wspólnie z fundatorem nagrody zadecydowałyśmy ( babskie grono w pełnej krasie, a najważniejszy głos miały dwie urocze księżniczki), że kupony powędrują  do : 

Małgorzaty Surmaj i Eryka 

oraz do
 Małgorzaty Śliwińskiej i Nadii : 

GRATULACJE! 

Wszystkim uczestnikom okrutnie dziękuję za zainteresowanie konkursem.
Gdyby nie Wy, nie byłoby zabawy! 
Nie odbyłaby się ona także bez Szanownych Sponsorów, którym po stokroć dzięki za umożliwienie zorganizowania całej akcji.

Zwycięzców proszę o kontakt, w celu uzyskania szczegółowych informacji na temat odbioru nagrody. 

Dziękówka !!!
Buziaki
MPP
















piątek, 24 stycznia 2014

Wpuścić czy nie wpuścić ? Czyli życiowe rozterki niczym u Szekspira....

Co roku ten sam dylemat..... Wpuścić czy udawać, że nikogo nie ma ? Wyemigrować lokalnie w tym czasie z domu? Czy może być człowiekiem i nad drugim się nie znęcać ?

Matka pochodzi z rodziny bogobojnej... Oj.. tak....! Jakby  tylko Dziadek Potomka dowiedział się, że takie farmazony tu Matka wypisuje i to publicznie, bezwstydnica jedna, to by ją wydziedziczył i zapomniał po wsze czasy. Ale tak się jakoś złożyło , dziwnym trafem, że za bracią kościelną nie przepada. Wyznaję prostą filozofię ( Bóg - tak, panowie w sukienkach - nie), choć sprzeczna jest ona z wiarą, w której matkę wychowano, przyznaję. Jednak z tych czy innych powodów, których opisywać nie będę, po prostu nie czuję potrzeby utrzymywania kontaktu ze Stwórcą za pośrednictwem tych Panów. Są też Panie łączniczki, ale do nich, póki co,  nic nie mam  :) Chociaż pamiętam taką jedną starą raszplę w czarnym welonie, dzięki której o mały włos nie skończyłam z odstającymi na całe życie uszami, a właściwie to jednym uchem ( to bym dopiero była "łoryginalna"). Umówmy się jednak, że nie trzeba chodzić w czerni , żeby być wredną babą, więc .. darowałam.. zapomniałam.. nie ma tematu. Zdarzenie było jednorazowe, kary za grzech nie będzie.

Tak więc dzisiaj sądny dzień.... Cytując klasyka :P :  "Ksiądz proboszcz już się zbliża, już puka do mych drzwi...".
Od rana smsy od sąsiadów :
"Przyjmujesz???"
Cholera :D nie wiedziałam, że aż takie poruszenie w bloku nastąpi :) o 10 rano nie wiedziałam jeszcze jakie będzie moje nastawienie wieczorem do tej sprawy.
 "Pożycz krzyż" - to mnie położyło na łopatki .

Poszła matka grzebać w szafie, by poszukać krucyfiksu. Zajęło jej to chwilę.. o .. got ya!.. dobra... nie jest źle.. nawet nie zakurzony , no i gitara jak to mówią starsi koledzy Potomka z dzielni . Drogi klerze, zbliżasz się coraz bardziej do mych progów, jest szansa w każdym razie. I tak oto, patrząc na to zawiniątko, sięgnęła myślami wstecz i przypomniała jej się pewna historia.

Kilka lat temu, gdy Matka wprowadziła się do swojego poprzedniego mieszkania, będąc jeszcze powabną studentką, akurat przyszedł czas kolędy. Jako, że dziewczę z matki było wówczas figlarne, może nawet jeszcze nie tak antyklerykalne jak dziś, ale diabeł w dupie siedział, to nie zauważyło kartki na drzwiach, że za parę godzin ksiądz proboszcz wybiera się do niej w gościnę. Niechcący , w tym samym dniu, ojciec Matki a Dziadek Potomka, przybył również w odwiedziny. I ten oczywiście kartkę nie tylko zauważył, ale  i przeczytał. Wchodzi dumnie do mieszkania i jeszcze w progu pyta:

"Ksiądz był ??!!!!"
"Jaki ksiądz?Tu? A po co?"
"Dziecko....." - mina nietęga...oj , kiepsko matulu, kiepsko..."No ksiądz...z parafii... kolędę masz dzisiaj!"
"Jaką kolędę ??? Tatoooooo... ale ja świeczki to mam tylko zapachowe, nie mam kropidła.. pieniędzy.....no i co najważniejsze, wody święconej " :D :D :D "Bałagan mam tu, o ! zobacz jaki! no jak?? nieee.... zgaszę światło , posiedzimy, przeczekamy....co?" Sama nie wierzyłam chyba w to , co mówiłam.
"Jak to nie masz kropidła??????????? A to do kościoła nie chodzisz, taaaaak???? Jakbyś chodziła, to byś miała wodę święconą !!! " toż zabłysnął intelektem Skubaniec :P, nie ma co....  no i zbulwersował się okrutnie :) Pomyślał chwilę, para z uszu całkiem wyleciała .... Mówi ...."Dobra, będzie bez kropidła, zrozumie.. wode wlej z kranu - poświęci. Daj krzyż!!".

Żesz psia kostka, motyla noga, i wszystkie inne owady i ssaki..... Krzyż ???????? No toś poleciał stary.  Mam jeden.. z bierzmowania, nawet ładny, taki delikatny .. ale hmm...nie wożę go ze sobą, no ludzie... Gdybym miała wówczas  takich wspaniałych sąsiadów, jakim ja jestem obecnie ( no co .. posłodzić zawsze sobie można, nie ? ) to bym skroiła krzyż w 5 minut, tata nawet by nie zauważył, że to nie mój, tylko pożyczony, no ale szczęście mi wówczas nie dopisało i musiałam stawić czoła rzeczywistości.
"Dziadku przyszłego Potomka, nie posiadam krzyża w domu." ... i tu pominę opis sytuacji, trwało to z 15 minut, uratował mnie przed ostatecznym skarceniem i umoralniającą gadką trwającą godzinami wspomniany wcześniej watykański gangsta.
Wszedł do burdelu ( jak to brzmi), na oburzającą opowieść Dziadka Potomka o braku kropidła, z walizki wyciągnął swoje prywatne, odwalił co miał do odwalenia, w końcu wody nie poświęcił, bo nikt już o tym nie pamiętał ( że też go nie zdziwiło, że kropidła brak, a wodę święconą posiadam...) , popisał coś sobie w kajecie, zgarnął kasę od Dziadka i poszedł. A .. no własnie.... koperty też brakło, ale nie rozumiem jak mój Szanowny Ojciec mógł oczekiwać, że w domu studenckim odnajdzie kopertę .... Po co studentowi czysta koperta? U mnie były tylko te po rachunkach za prąd .

Skutek tego wydarzenia był taki, że parę miesięcy później , pod choinka w ramach prezentu , Matka odnalazła... tak!!!!!..... mini zestaw do przyjmowania księdza po kolędzie :) Takoż i mam kropidło, mam też dwa świeczniki ze świeczkami,  które mają jakąś swoją fachową  nazwę zapewne, mam krzyż stojący i naczynie na wodę święconą ! :D

Styczeń , parę lat później... Matka w objęciach Ojca Potomka. Puk puk....rozlega się stukanie do drzwi. I co ja paczę ???  Miniaturki watykańskiego gangsta w białych komżach. Shit happens... Co robić ? Ojciec cicho mówi na ucho : "Wpuścić, bo ślubu nie da ! " :D
"No, a Ciebie to jak tu wytlumaczę, hę??"
"Zna brata???"
"Nie."
"To pozna!"

Styczeń 3 lata później ...nowe lokum, ta sama parafia... Matka z brzuchem krząta się po domu. Stuk puk.... Ciążowy mózg Matki już dawno sobie odszedł w siną dal, ale ciąg skojarzeń pozostał w pamięci : styczeń, wieczór, choinka świeci, stuk puk, w tle słychać zawodzenie "przybieżeli..."...  dżiiiiiiiiizzzzzzzz..... znowu oni? Co robić ??? Ojciec: "Wpuść , bo nie ochrzczą! " :)

Dwa lata  później...

Matka się nastawiła, kartkę przeczytała, na necie sprawdziła jeszcze raz , upewniając się, kiedy ma gości, posprzątała, koperta jest, zestaw do przyjmowania kolędy gotowy, 10 minut temu oddany przez sąsiadkę z dołu, zatem emocje rosną, Matka oczekuje... Bo Matka to trochę taki człek, że boi się odmówić. A i Panowie w czerni z miejscowej parafii nie zaleźli jej za skórę, nie zaglądają do portfeli, głośno o kasę się nie dopominają, pomagają najbiedniejszym, robią zbiórki, organizują dla dzieciaków różne dodatkowe zajęcia, bez niemoralnych propozycji, takie poczciwe czarne watykańskie gangsta, więc jak już zajdzie drogę to Matka nie splunie, tylko uszanuje... A i na starość Matka mięknie, to pomyślała, że w tym roku cyrku nie odstawi. A poza tym, z Potomkiem ciężko się ukrywać, bo To przecież czujniejsze niż kundel jest, i choćby nie wiem ile bajek obiecywała, ile ciastek dawała i kusiła najlepszymi smakołykami, to i tak paszczy nie zamknie, gdy  ktoś puka do drzwi.
Pojawia się jednak kolejny dylemat. Ile dać ?

Ojciec: "daj dychę ! "
"Oci .. ochu.. oszalałeś???"
"Ślub masz?"
"Mam."
"Ochrzcili?"
"Taaaa..."
"To nic już więcej od nich  nie chcemy...Daj dychę !"

Wyglądam przez wizjer.. o ... miniaturki w komżach już zagospodarowali klatkę.

"E...chłopaki! Macie wodę?"
"Nie prze pani, skończyła się, bo nikt tu nie miał swojej"

Kurna chata.... jakbym mieszkała na parterze, to by nie było problemu. Znowu wyjdę na nieprzygotowaną bezbożnicę, no ale najważniejsze , że kropidło jest :) I krzyż! :)

Wchodzi gangsta. Nawet sympatyczny. Nowy . Nie widziałam go jeszcze. Potem się okazało, że nie taki nowy, bo od sierpnia pracuje w okolicy, no ale.. nie widziałam , to dla mnie NOWY :)


"Woda z kranu prze księdza" mówię.
"Kranówka? Takie lubię najbardziej!"
"Mogę zapodać Żywca jak ksiądz woli."
"Nie trzeba, z takiej też można zrobić świętą."

Luz w ramionka, jedziemy z koksem. Potomek patrzy i z osłupienia wyjść nie może :)

Matka się zestresowała.. klęka się , czy się nie klęka .. ??? Dziadek Potomka to by wiedział .... a tu...? zero kultury i obyczajowości w tym domu. Jedno dłubie w nosie, drugie kręci koła dużym palcem u stopy po podłodze, i ja... chciało by się rzec, cała na biało.. ale nie.. cała czerwona.. Kleknąć do jasnej ciasnej, czy nie??

Watykański gangsta rozgląda się po pokoju.. Cholera, szuka krzyża.. prze księdza.. na stole stoi.. z zestawu.. Dziadek ofiarował, piękny jest! U nas nic innego nie uświadczysz, chociaż kiedyś w ramach prezentu , zaraz po ślubie, dostaliśmy Matkę Boską patronkę Płodności od teścia, no ale niestety zamknęłam ją w szafie, bo o dzieciach wtedy nie myślałam. Mogę wyjąć.... Momencik.  Nie wiem już , czy powiedziałam to głośno, czy tylko pomyślalam, ale nagle człowiek w czarnej kiecce mówi :  "Spokojnie!" . Taka sytuacja ....

Potem już było tylko gorzej. Najpierw Ojciec Potomka rozgaworzył się o jakimś wymienianiu się kolegami i matkami, gdy ja tymczasem biłam w myślach głową o mur....Zestresował się chłopak i chyba mu siadło na mózg już totalnie. "Dziwnie mówisz" zripostował "czarny". Toż to ja tyle lat powtarzam!! To nic nowego prze księdza. Ja mam tak na co dzień i muszę z tym żyć !
Potem wygłaszał peany o tym, jak to nam się świetnie powodzi , a ja przed oczami miałam tylko tą przysłowiową dychę w kopercie.....Wstyd...Trzeba chyba po kryjomu dorzucić jeszcze z pięć razy tyle , skoro tak świetnie nam się wiedzie.
A na koniec, jak już Księdzu był jedną nogą za drzwiami , mając zapewne w pamięci wcześniejszą rozmowę o toalecie, mój mąż, moja druga połówka, ojciec mojego dziecka , 30 letni , wydawałoby się, inteligentny mężczyzna i przyszłość narodu, z dumą ogłosił..."Nie chce się ksiądz wysikać przed wyjściem,? Bo nie wiadomo, czy ktoś inny pozwoli."

Noż ja cię pierdzielę...
I nie wiem z kim życie jest łatwiejsze? Z Dziadkiem czy z Ojcem.....

Tak oto, w "kilku" słowach Matka streściła Wam część swojego marnego żywota :) Nie wiem czy dotrwaliście do końca :) W każdym razie, dziękuję za uwagę.
:)
I miłego weekendu. Z Bogiem :)

Czekam na foty konkursowe!! Jeszcze chwilka i koniec zabawy !!














czwartek, 23 stycznia 2014

Z wizytą u.....

Konkurs w toku, a matka w międzyczasie szlaja się tu i ówdzie :) Opisze Wam jedną z milszych wizyt, która miała miejsce na początku stycznia.

Od razu zaznaczę, że nie jest to post sponsorowany! Gdyż Matka w komerchę nie leci .

Będę pisać o miejscu, które na prawdę bardzo mi przypadło do gustu i z tegoż to powodu chcę zachęcić  mieszkańców Krakowa , a także odwiedzających miasto  turystów do skorzystania z gościnności przesympatycznej właścicielki owej przestrzeni.

Podczas poszukiwań sponsorów do konkursu nawiązałam znajomość z Sylwią Strzelecką, właścicielką Klubo Księgarni, mieszczącej się na krakowskim Kazimierzu, która to bez zbędnych formalności i "niewiadomojakich" znajomości zgodziła się zostać fundatorem nagrody i , jak już pewnie wiecie, ofiarowała na rzecz konkursu książeczkę "Bałagan". To okrutnie fajna i ciepła osoba, która urzekła nie tylko mnie :)

Pewnej soboty wybraliśmy się z Potomkiem po odbiór rzeczonej książeczki.

Miejsce do którego weszłam okazało się być przytulną, niewielką kawiarenką z szeregiem regałów, małym barkiem na końcu sali  i kilkoma stolikami , obok których dziarsko stoją wygodne fotele od Button Design (są na prawdę super wygodne !!). Pachniało świeżo parzoną kawą ...mmmmm.....raj dla duszy matki :)
W ogóle, bardzo urzekł mnie wystrój tego miejsca, widać, że ktoś miał pomysł i włożył w to kupę serca. Jako projektant zwracam na to uwagę i powiem szczerze, w tym przypadku  nie zawiodłam się, bo lokal trafia w mój gust. Czułam się tam bardzo dobrze, ciepło i tak.. po domowemu :)
To taka miejscówka, w której można schować się przed mrozem i zimnem, napić gorącej herbaty czy kawy, przy okazji zagłębiając się w wybranej przez siebie i dla siebie lekturze.  A księgozbiór jest dość bogaty i myślę, że zachwyci nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Poza tym Sylwia okazuje się być niezłym głosem doradczym, zna dobrze każdą książkę, którą oferuje.
Moją uwagę oczywiście przykuły dwa regały, jeden z pozycjami dla dzieciaków i drugi z tematyką dotyczącą architektury i sztuki. Nie będę wymieniać konkretnych pozycji, gdyż chce Was zachęcić do odwiedzenia i samodzielnego zapoznania się z tym, co Klubo Księgarnia oferuje swoim gościom.
Jestem pewna, że każdy znajdzie tam coś dla siebie! Zapewniam , że jest w czym wybierać, a oferta jest interesująca i przede wszystkim niesztampowa.

Zapamiętajcie ten adres : Berka Joselewicza 9 !! Koniecznie !! Nie zawiedzie Was ! :)
My z pewnością  tam wrócimy !! 
Jeszcze raz dziękujemy za miłą gościnę !!! 

Potomek od razu zorientował się , który fotel jest najwygodniejszy.  
Obok niego - książeczka zapakowana w prezent od Klubo Księgarni dla Matki Polki - torbę materiałową :) 





Uroczo, prawda ? 

Na końcu sali znajduje się barek......


.....w którym możecie w bardzo rozsądnych cenach zamówić  : 



Zachęcam też do odwiedzenia bloga księgarni : http://kluboksiegarnia.blogspot.com/


Ciekawe kto z Was stanie się posiadaczem ufundowanej książeczki :) ??? Nie mogę się już doczekać wyników  !