środa, 1 stycznia 2014

Sylwestrowo

Jako, że w tym roku nie mogliśmy się udać na imprezę , postanowiliśmy, że impreza przyjdzie do nas. Kameralna, bo kameralna ( 3 osobowa z późniejszą wersją "we dwoje"), ale własna . Propozycji wyjścia było ze 4, pomysłów ze 20, ale cóż ... W tym roku mieliśmy mały ogon, którego nie można było nikomu sprzedać :)  Babcie i dziadkowie mieli inne plany, opiekunka daleko, wujkowie i ciocie też zajęci .. Cóż , trzeba było podnieść rękawicę :)  Z drugiej strony tak mało czasu spędzamy razem , że taka okazja dobrze nam zrobiła, a z pewnością dwójce starszych uczestników.
Trzeba się było zatem przygotować.
Matka założyła trochę lepsze dresy, zmyła odrapany lakier świąteczny z paznokci , ojciec wdział na tyłek wprost wyjściowe gacie przed kolanko, a Potomek nową piżamkę ;) Od południa bezstresowo ( no może poza kolejkami w markecie) przygotowywaliśmy wspólnie wiksę, jak to mawiają w Krakowie. Ojciec zaoferował pyszne krewetki ( miiiaaaami) , matka zrobiła równie miami ryż po seczuańsku, Potomek z kolei obiecał , że będzie grzeczny. I nawet mu wyszło ! Miał dwa krytyczne momenty, kiedy to rzucił w ojca multitulem , celując prosto z mały paluszek u stopy , a matkę pobłogosławił zabawką krową na gwieździstej podstawie, trafiając prosto w czoło ramieniem gwiazdy i robiąc jej dziurę w głowie, która utrzymywała się przez godzinę. Na szczęście szpital nas ominął , aczkolwiek początkowo czuliśmy się wyjątkowo...kontuzjowani.
Pisklę polazło  spać , na stół trafił alkohol, trochę przystawek , a temu wszystkiemu towarzyszył  dobry film . Mimo , że inaczej niż zwykle, to jakoś tak miło i sympatycznie . Bardzo fajny wieczór !
Krótka fotorealacja poniżej :)

Tak Potomek przygotowywał się do Sylwestra :) 


W tym czasie matka robiła to : 




chałki wyszły bydlęce :) 


Ojciec zaś działał w tym temacie : 


i był z tego dzieła bardzo dumny :) 

Były jeszcze inne dobra natury, pieczołowicie przygotowywane w ciągu dnia, jednak nasze żołądki , mimo poświątecznego rozciągnięcia nie okazały się aż tak wielkich rozmiarów jak myśleliśmy i spałaszowane zostało tylko jedno danie, made by Ojciec. Reszta błagała nas o konsumpcję, mówiła do nas WIELKIMI LITERAMI : "SPRÓBUJ!!", ale rzeczywistość okazała się bardziej brutalna niż się tego spodziewaliśmy. Zatem wszystko co było na stole, oprócz robaków, wróciło pod koniec biby do lodówki i zostało spożyte dzisiaj. 
Jeszcze raz wszystkiego dobrego w Nowym Roku !
Dla tych, którzy nie śledzą na bieżąco ( albo w ogóle) profilu facebook link do filmiku podsumowującego 2013 rok Potomka. 
Miłej zabawy ! :) 






1 komentarz:

  1. Najlepszego :*
    Ślinka mi pociekła, jak zobaczyłam te wszystkie pyszności :)

    OdpowiedzUsuń