sobota, 11 stycznia 2014

"H" jak Horror :)

Gdy Potomek się narodził wydawało się Matce, że jej świat uległ całkowitej przemianie. Żyła w tej błogiej nieświadomości rok, myśląc, że już jej nic nie zaskoczy. Uważała się za królową sytuacji, a na twarzy nosiła szyderczy uśmiech a'la "Schowajcie się wszyscy! Ha! Bo rządzę! "

Jakże się myliła :)

Potomek skończył rok, Matka podjęłą decyzję o stopniowym powrocie do pracy, którą wielce wielbi ( poważnie ) i której przez ten czas bardzo jej brakowało. Akurat trwał okres wakacyjny, a jedna z Potomkowych cioć była dyspozycyjna czasowo. Zaistniała możliwość sprzedawania Pisklęcia na kilka godzin dziennie, a co najlepsze - wyprowadzanie go z gniazda na czas pracy. Okres ten Matka wspomina błogo ! Potomek emigrował lokalnie do bloku obok, w gnieździe następowała cisza doskonała, kawa nigdy nie smakowała tak fenomenalnie jak wówczas, a i w domu roznosił się cudowny zapach! Była to nie lada odmiana, wreszcie bowiem pachniało kawą i perfumami matki, a nie zużytymi pieluszkami i nie będę już pisać czym jeszcze :) Jednym słowem ... było zajebiście :)

Wakacje się skończyły, co dla Matki oznaczało nie tylko pracę między pieluchami z jedną ręką w nocniku, a drugą przy kompie, ale i to, że od października sama zaczęła pełnić dodatkową funkcję, poza domem, w ramach pracy. Pełni ją do dziś. Dwa razy w tygodniu po kilka godzin, ale sprowadza się to do tego, że nie ma jej prawie cały dzień w domu. Pozostałe dni tygodnia są .. nieokreślone pod względem pracy. Dlaczego? Doczytacie w treści poniżej.

Nie trzeba się chyba domyślać, że od momentu powrotu do pracy Matka nie wie, w co ma włożyć swe sprytne rączki ( bez zbereźnych skojarzeń proszę :) ). Mina z szyderczej Królowej Życia w jednej chwili zmieniła się w tą, przypominającą oczy kota ze Shreka, a nad głową pojawił się wielki pytajnik "Co jeszcze???".

Jak więc wygląda dzisiejszy dzień Matki Polki ? Czym różni się od tego sprzed prawie roku ? (Notabene, przypomniało mi się, że w soboty mam dzień święty Matki Polki.... dlaczego ja o tym zapomniałam ?????) .

"- Ja to, proszę pana (...) wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno.(...) Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę. 
- No , ubierasz się pan. 
- W płaszcz - jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu ? 
-Fakt!
- Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS. 
- I zdążasz pan ? 
- Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. (...) a potem to już mam z górki, bo tak... w 119 , przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22:50 jestem z powrotem. (...)" *

Tenże cytat , w zasadzie tylko w 50% opisuje życie Matki, ale zawsze poprawia mi humor, dlatego tu się znalazł. No to lecimy:

7.30 : Matka dostaje po twarzy.  Dosłownie. To będzie piękny dzień , nie ma co. Ma teraz ona dwa wyjścia: zepchnąć Potomka z łóżka i dalej kontynuować sen lub po prostu .. wstać. Mogłaby mu też oddać, bo prawy sierpowy ma całkiem niezły, ale woli nie narażać się wymiarowi sprawiedliwości. Wybiera bramkę nr 2. Wstaje. Tu schemat od zarania dziejów jest identyczny : po omacku zmierza w kierunku kuchni po butelkę. Wraca. Kładzie się.  I dalej ma 10 minut względnej ciszy bez rękoczynów, bo Potomek zajęty.

7.40 : Do Matki ledwo patrzącej na ślepia dociera, że to już za dwadzieścia ósma... o żesz psia kostka!!!!!!! Co robi w tym czasie Ojciec Potomka? Śpi! A , no pewnie !! ( rany.. dlaczego to się nie zmienia?!?!?! tyle miesięcy już minęło, tyle rzeczy się zmieniło, a to ... jak na złość... pozostaje wiecznie constans! )

8.00 : Poranna toaleta. W poniedziałki  i wtorki - matki.  W pozostałe dni -bez komentarza.

8.30 : Wstaje Ojciec. ( no wreszcie, cholera jasna!)

8.31 : "Kiedy wychodzisz?"- Ojciec wygania Matkę z łazienki , no bo przecież on się bardzo spieszy , ma niewiele czasu,  tu go ciśnie, tam go zwiera, a Matka ma za to  w pizdu (uniwersalna miara czasoprzestrzeni , ilości i odległości) czasu i w ogóle, co ona robi tyle w tej łazience, bo cóż można tam robić?? <mur>

8.32: Matka opuszcza łazienkę, tłumacząc sobie, że jest tą mądrzejszą, bardziej zaradną i przede wszystkim ładniejszą, zatem nie musi wcale tyle czasu poświęcać rankiem na siebie samą, bo natura była dla niej na tyle łaskawa, że ...i wtedy Matka mija lustro....yhm....Matki mózg ma chyba przedawnione dane na karcie. Nagle okazuje się, że łaskawa natura w zasadzie chyba sobie o niej już dawno zapomniała.

9.30 (!!!!!!) : "Ile będziesz tam jeszcze siedział??????" .

W-Y-C-H-O-D-Z-I !!! 
Z miną nietęgą, że to niby za krótko.... 

W tym czasie Matka ogarnęła gniazdo, zrobiła śniadanie, kawę, napiła się łyczka, wybrała z garderoby outfit dla siebie i Potomka, dziękując wszystkim świętym , każdemu z osobna, że sprowadzili na jej drogę mężczyznę, który sam sobie potrafi wyciągnąć ubranko z komody i przynajmniej tego jednego Potwora ma rankiem z głowy. Och , jaka jest dzięki temu szczęśliwa ! Przebrnęła przez akcję ubierania Potomka, który akurat tego dnia postanowił biegać wkoło i urządzić bunt przeciwko nadzianiu jakiegokolwiek wdzianka.......  Kawa wystygła... to nic.. nie ważne.. zimna też jest pyszna ......

9.31: Matka już nie ma czasu na resztę czynności związanych z jej osobą. Musi zająć się przygotowywaniem posiłków na resztę dnia dla Potomka, rozdzielaniem ich na porcje i talerze. W międzyczasie karmi Potomka owocami, ponieważ Ojciec , który zazwyczaj zostaje z Potomkiem w poniedziałki, nie uczyni tego, gdyż owe produkty stanowiące pokarm w ramach przekąski, budzą w nim wstręt , odrazę, animozję, antypatię, awersję , obrzydzenie, strach... jednym słowem kaplica. Jak mamusia nie da, to od tatusia nie uświadczy.

10.00 : Matka wypełza z gniazda. Myśli sobie , że wreszcie odpocznie, odetchnie, rozluźni mózgownicę.. w końcu idzie do pracy, nie ? :)

10.30 - 18.00 --------- nie pytajcie nawet ------------ ( w międzyczasie musi odpisywać na smsy lub odpowiadać na emergency telefony dotyczące : zagubienia smoczka, nieodnalezienia rajstopek, tragedii z powodu zbyt wielkiej kupy, nagłego braku pampersów, zgubionych zabawek, zbyt tlustego kremu, odpowiadać na pytania z cyklu "a gdzie są..??" , itd....) i weź się tu skup kobieto na robocie , jak myślami jesteś z lewym kącie dużego pokoju, pod kanapą, w szafie, w kuchni, łazience, u sąsiada i w ogóle wszędzie , tylko nie w pracy !!!!

18.20 : Matka wpełza na czworakach do gniazda, nosem orząc po betonowej posadzce.

i wtedy się dopiero zaczyna karnawał :)
Ale o tym już pisać nie będę, bo pewnie każda kobieta zna to z autopsji.
Napomknę tylko, że Potomek chodzi spać między 19.30 a 20.00.  Matka kładzie się jakieś 5 godzin potem, ale nie dane jej przespać całej nocy, z tejże racji, że jej Pisklę  wstaje z częstotliwością  co 2 godziny , ot tak, żeby dać Matce plaskacza w twarz, albo Ojcu kuksańca w żebro, tudzież pokrzyczeć sobie nie wiadomo dlaczego.... zabawa trwa do 7.30. Czasami do 4.30 , kiedy to potomkowy zegar wewnętrzny szaleje, trybiki szwankują , co skutkuje niczym innym , jak po prostu rozpoczęciem dnia...... Matka już wie, że to będzie najwspanialszy dzień w tygodniu.




   Co robi wtedy Ojciec ????? 
....................................


The End :) 




* "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" reż. S. Bareja. 


2 komentarze: