piątek, 15 lutego 2013

Hop Hop !

Nadrabiamy zaległości blogowe.

Matka jest zarobiona po pachy i ciężko jej sklecić nawet parę zdań , żeby wrzucić na bloga. Ale Potomek wynagradza jej wszystkie trudy i znoje. Wreszcie ! :)

Wróciliśmy też do karmienia naturalnego... wszystko dzięki kochanej Pani Iwonie Koprowskiej. To doradca laktacyjny, którego gorąco i szczerze polecam. Przy okazji spotkania można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy na temat żywienia dzieciaków.

Potomek został także zwolniony z rehabilitacji i ćwiczeń zwalczających napięcie mięśniowe! Byliśmy w tym tygodniu u pani doktor, która orzekła, iż dziecię rozwija się prawidłowo, w ekspresowym tempie, Potomek pokazał wszystkie swoje umiejętności i dostaliśmy zielone światło. Mamy się pojawić , gdy Pisklę zacznie poruszać się samodzielnie na własnych kończynach, czyli jak prognozuje pani doktor , za jakieś... 2-3 miesiące :)

Tydzień temu mieliśmy wizytę u terapeutki w tymże ośrodku i za Chiny Ludowe nie dało się przekonać Potomka do pokazania jak pięknie raczkuje. No po prostu NIE i już..I do tego mina z cyklu : "Co mi tu będą mówić, co mam robić! Tak będę siedział! Albo stał! O! No.. albo jak już chcecie, to sobie popełzam!". Ale w dzień kontroli u pani doktor odbyliśmy rano z Potomkiem pogadankę i zadziałało. Zaprezentował się od najlepszej strony :) Ufff.

Oprócz świetnego postępu w rozwoju motorycznym Potomek wykazał się niemałym intelektem...mimo, że od dwóch miesięcy uczymy go robić "papa" , a on nadal zamiast odmachać to patrzy na nas jak na idiotów... ALE oczko misia pokazuje  ! :)  Strasznie mnie to rozczula, ten mały paluszek , który na pytanie "Gdzie miś ma oczko?" nieudolnie, ale z pełną świadomością wędruje w okolice czarnych kropeczek w książeczce albo koralików na pluszowych niedźwiadkach :)

Ale wracając....przy okazji pani doktor orzekła, że Potomek jest nieco zbytnio zażółcony w stosunku do mojej alabastrowej cery ( a to mnie pani doktor zaskoczyła, inny pan doktor - ten babski - twierdzi, że matka po prostu jest źle odżywiona i blada, ale wersja pani doktor bardziej mi odpowiada :) ) i poradziła, żeby odstawić marchew i dynię na jakiś czas... wszystko świetnie, tylko że każdy cholerny słoik z "dzieciowym" jedzeniem jest na bazie marchwi... a to oznacza , że nastała era gotowania przez matkę dla Potomka jej własnych specyjałów. Hmmm.. nie byłoby to nawet tak bardzo tragiczne, gdyby nie to, że francuskie podniebienie Potomka ( to jak sądzę zasługa jego tatusia) nie za bardzo toleruje te "smakołyki", dlatego dzisiejszą zupkę w głównej mierze zjadła matka :D resztki wymieszała z jabłuszkiem dla lepszego smaku i oszukując dziecię podała prosto do paszczy ... dał się nabrać :D Looooser ! :) 

Czy wspominałam, że me dziecię posiada już 7 zębów ? Górne i dolne jedynki, dwie górne dwójki i lewą dolną dwójeczkę. Coś mi się wydaje, że właśnie wychodzą kolejne... Niestety paszcza Potomka jest nadal obszarem, do którego nie daje sobie zajrzeć, więc nie mam pojęcia, który z "parszywej trzynastki" jest winowajcą i sprawcą kolejnych nieprzespanych nocy. 

Jeszcze nadmienię, że od ponad tygodnia jestem na diecie bezmlecznej ponieważ zaistniało podejrzenie alergii Potomka na mleko krowie. Ta monotonia żywieniowa mnie lekko przytłacza, aczkolwiek póki co dziękuję losowi, że nie uczula nas gluten i jajka kurze ! To byłby dopiero hardcore....

Apropos diety... Matka wyleczyła się z fobii dużych kawałków podawanych młodemu Pisklakowi. Bo umówmy się, to matka miała problem a nie dziecko :) To ta filcowa podkładka zjedzona przez Potomka parę tygodni temu najwięcej namieszała. Ale już jest dobrze! Matka  nie przechodzi zawałów raz po raz. Zaciska zęby i oczekuje na rozwój sytuacji, który zawsze jest optymistyczny i kończy się pozytywnie.
Spróbowaliśmy także żywienia Bobas Lubi Wybór i bardzo nam się to podoba, mimo tego, że posiłki trwają dość dłuuuuugo i ciągną się w nieskończoność ( ale komu tu się spieszy ?! :) ) do tego sfera estetyczna leży i kwiczy... ciężko mówić  o jakimkolwiek savoir-vivre lub czystej podłodze ... jednak zabawa jest przy tym nieziemska to raz, a dwa - matka ma dłuższą chwilę dla siebie , gdy jej Potomek przez 5 minut usilnie próbuje złapać uciekającego brokułka z talerza :P ( a takich brokułków , bananków i innych niesfornych produktów jest kilkanaście .... pomnożyć przez 5 minut na każą sztukę.. fiu fiu.. toż to prawie godzina wolnego :) ).