- koniec nieprzespanych nocy i kilkukrotnego wstawania do ryczącego Potomka w łóżeczku
- koniec permanentnego zmęczenia
- koniec współdzielenia dwuosobowego łoża małżeńskiego z rozpychającym się małolatem
- koniec kłótni na temat metod wychowawczych z szanownym małżonkiem
- koniec licytacji i wypominania sobie, kto jest bardziej zmęczony
- koniec wiecznego nieporządku w gnieździe ( Potomek robi taki burdel wokół siebie, że głowa mała)
- koniec wiecznych zmartwień i trosk wynikających z problemów wychowawczych
- koniec urlopu wychowawczego
- koniec akcji "domyśl się , czego aktualnie potrzebuje twoje sześciomiesięczne dziecko"
- koniec ery odkurzacza ( matka przyznaje się bez bicia, że często go używa jako złotego środka i świetnego uspokajaczo - usypiacza). Kiedyś matka wykorzystywała tenże sprzęt do ogarnięcia gniazda i uśpienia Pisklęcia jednocześnie, teraz jest zbyt zmęczona i zbyt przygnieciona codziennością, żeby wytężać siły i cały czas żyje nadzieją, że gniazdo samo się ogarnie....chyba błędne myślenie.... bo jakoś nie widać rezultatów.
- koniec ząbkowania , jęków, stęków, ryków i marudzenia
- koniec cyrków i wylewania matczynych potów podczas przygotowań do spacerów, ubierania kurteczki, kombinezonu, czapki, i tych innych gadżetów, działających na Potomka jak płachta na byka
- koniec złowieszczych i destrukcyjnych myśli , gdy cierpliwość sięga dna....
Jedna z czytelniczek Matki Polki napisała w serii
wiadomości, które wymieniamy między sobą, że mnie podziwia ! Jezusie
Świebodziński…. Jakże miło się matce zrobiło na sercu, że jej wysiłek został
doceniony ! Szczególnie w tak zacnych okolicznościach jakie za chwilę mają nastąpić. To będzie miły koniec :)
I tak A.N. – ja też mam ochotę czasem wywalić Potomka przez okno,
mimo ogromnej Love, a pozostawienie kosza pod klatką z pieniężną wkładką na
lepsze branie i Potomkiem rozważam coraz częściej, niestety potem siedzę i
rozmyślam o moim chytrym i złowieszczym planie i dochodzę do wniosku, że chyba wszyscy nas tu znają ,jeśli nie z
wyglądu , to ze słuchu, tak więc obawiam się, że zawiniątko wróciłoby jak
bumerang pod me drzwi z pustą kopertą…. W sumie... mogłabym jeszcze wywiesić kartkę na drzwiach : "Zwrotów nie przyjmujemy!!"..... Pomyślę o tym jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz