niedziela, 18 maja 2014

Spowiedź Matki

Wciąż zastanawiam się, skąd nas dopadło to dziadostwo. Przyczyn widzę bardzo wiele. Staram się nie doszukiwać problemów zdrowotnych u Potomka, bo to tylko pogarsza mój stan, a wówczas ochota na samozakopanie się w piachu znacząco wzrasta. Ale nie da się uchronić przed takim myśleniem. Zawsze gdzieś tam, z tyłu głowy pojawia się impuls z wykrzyknikiem "A co jeśli to ma związek z jego upośledzonym metabolizmem i jakąś jego wadą?!" Ponoć przerost Candida nie bierze się z niczego. Ponoć zawsze ma związek z problemami związanymi z metabolizmem..... Jak jest u nas ? Jeszcze nie wiadomo.

Najbardziej lajtowa wersja to taka, że candida jest bonusem poszpitalnym. Potomkowi oprócz leków otumaniających, znieczulających i usypiających podawano także Augmentin. Mocny antybiotyk, którego podobno nie powinno się dawać dzieciom mającym "problemy" ze względu na amoksycylinę w jego składzie. "Problemy" można rozumieć wielorako, ale nie będę tego tematu rozwijać. Potomka z racji wzmożonego napięcia mięśniowego, alergii i przedłużającej się żółtaczki, można zakwalifikować do tej grupy. Nikt na to nie zwrócił uwagi, ja tego wcześniej nie wiedziałam. Potomek w ciągu ostatnich 6 miesięcy został dwukrotnie potraktowany tym lekiem. Pierwszy raz w szpitalu, po oparzeniu. Drugi raz w lutym, gdy nie udało się nebulizacją wyleczyć zapalenia krtani. Za pierwszym razem ( w szpitalu) dostawał antybiotyk dożylnie bez probiotyku osłonowego ( nie wpadłam na to, a szpital się nie popisał). Jedni lekarze twierdzą, że powinien , nawet bez względu na to, że antybiotyk podany był dożylnie a nie doustnie. Inni zaś uważają ,  że nie było takiej potrzeby. Ja się na tym nie znam, więc tylko komentuję :) Aczkolwiek gdybym mogła cofnąć czas, to bym mu podała probiotyk w dość sporej dawce, nie zaszkodziłby, a może pomógł. Szpitalne żarcie jeszcze tylko mogło podkręcić całą imprezę grzybom. Nie wolno mi było wnosić swojego jedzenia, a to co oferowano pacjentom, było przesiąknięte cukrem do granic możliwości. Potem zawiniłam ja. Nie zorientowałam się w porę ( nie zauważyłam, nie przejmowalam się.... itd), że Potomek ma ogromny ciąg do wszystkiego co słodkie: biszkopcików, bananów, słodkich owoców, soków, serków homogenizowanych, białego pieczywa, etc. Podawałam więc to wszystko licząc, że ukoję jego ból pooparzeniowy tym , co tak bardzo lubi i kocha - słodkim żarciem. Parę miesięcy takiej diety, plus kolejna antybiotykoterapia ( wspomagana probiotykiem, ale widocznie w zbyt małej ilości), lekceważone alergie ( miał niby wyrosnąć), zbagatelizowanie niektórych objawów spowodowało, że mamy to co mamy. Założenie o tyle prawdopodobne, że o ile mnie pamięć nie myli, problemy z trawieniem zaczęły się właśnie w szpitalu.

Moja teoria, podparta sugestiami dietetyczki, jest taka, że na przerost Candidy u Potomka mają wpływ nieleczone alergie ( organizm jest tak nimi obciążony, metabolizm kuleje, jelita są podniszczone i to wszystko powoduje , że tak mały człowiek i jego wnętrzności nie radzą sobie ze złymi grzybami czy bakteriami ) oraz długotrwałe prowadzenie nieprawidłowej diety w połączeniu z silną antybiotykoterapią. Bakteria chyba była, i została przez przypadek wyleczona antybiotykiem w czasie kuracji zapalenia krtani. Na chwilę bowiem poprawiły się kupy. Ale potem znów wszystko wróciło do dawnego stanu i trwa do tej pory. Obecnie w badaniach bakterie nie wychodzą.

Czasu już nie cofnę, ale gdybym mogła zacząć wszystko jeszcze raz......... zupełnie inaczej bym to poprowadziła. Czas się przyznać, że wcześniej nie zwracałam uwagi na prawidłowe żywienie mojego dziecka. Dopóki dostawał mleko wszystko było w miarę prawidłowo. Ale mam do siebie żal, że tak wcześnie wprowadziłam gluten, mam do siebie żal, że tak wcześnie pozwoliłam Potomkowi poznać słodki smak ( biszkopciki, kaszki sklepowe, a nawet nadmiar owoców). Mam żal do siebie, że podawałam mu tyle soków, że codziennie dostawał końskie dawki glutenowych produktów  ( musli na śniadanie, bułka na drugie śniadanie, makaronik do zupki na obiad, na kolację kaszka... i tak codziennie).   Gdybym mogła zacząć od początku powalczyłabym o karmienie piersią i tylko piersią. A gdybym mogła cofnąć się jeszcze o dwa lata wstecz - sama bym się zbadała i wyleczyła to, co i mnie zżera od środka i to zdecydowanie przed tym, jak zaszłam w ciążę. Sprawdziłabym u siebie Candidę ( teraz mam niewielki wzrost, nadający się do przeleczenia dietą i tylko dietą). Podobno gdy matka ma przerost tego grzyba, zachodzi w ciąże, utrzymuje ją ( candida powoduje poronienia, ja miałam ciążę zagrożoną , którą szczęśliwie udało się utrzymać- jakim sposobem, to już inna inszość, i to też bym inaczej załatwiła :) ), to dziecko z automatu zaraża się tym grzybem i przerost występuję w zasadzie chwilę po urodzeniu, albo zaraz po wprowadzeniu nowych pokarmów, takich jak owoce i fruktoza, ktorą Candida kocha. Bardzo możliwe, że to moja wina, tej jednej rzeczy nie sprawdziłam przed zajściem w ciążę. Nie zbadałam sobie bakterii i grzybów w przewodzie pokarmowym, nie mówiąc już o poważnym potraktowaniu własnych alergii. Nigdy tego nie sprawdzę już, może nie ma co gdybać.... ale jeśli miałabym tę wiedzę , którą mam teraz, nie zbagatelizowałabym żadnego z nieprawidłowych objawów wysyłanych przez moje ciało.

Moja ciąża też nie należała do najlżejszych. Bardzo prawdopodobne , że przez alergię i resztę dziadostwa, które we mnie siedziało. Od 5tc wspomagana była przez wiadro magnezu i duphastonu. Magnez - ok. Ale duphaston, w połączeniu z kolejnym wiadrem luteiny od połowy ciąży, aż do samego jej końca, to już nie jest taka fajna sprawa.  Sprawa jest o tyle trudna, że każda kobieta w takiej sytuacji robi to samo - szuka ratunku dla własnego dziecka, zrobi wszystko by nie stracić ciąży. Nie wiem czy teraz odważyłabym się nie przyjmować leków, ale na pewno przemyślałabym sprawę 500 razy zanim zaczęłabym brać takie końskie dawki leków. Każda,  która brała duphaston czytała pewnie bardzo długą listę skutków ubocznych. Nie wydaje mi się, żeby przyjmowanie tego leku było kompletnie bez znaczenia dla płodu, a potem dziecka. Myślę, że teraz przeczytałabym tę listę z wielką uwagą, a może gdyby mój organizm był zdrowy w ogóle nie musiałabym się wspierać podczas ciąży tym dziadostwem. Nie miałabym pewnie też cukrzycy ciążowej, która również nie była obojętna dla Małego Człowieka dorastającego pod moim sercem.
Tą są teraz tylko moje przemyślenia i niczemu nie służące dywagacje :) Ale wolno mi :) więc piszę, co myślę i funduję sobie katharsis. Może komuś dam do myślenia tym co piszę, i sprawię, że kobiety zaczną inaczej patrzeć na siebie, swoje ciało, organizm, ale też i na dziecko, za które są odpowiedzialne jako matki.

Przy okazji fascynacji i fanatyzmu związanego ze zdrowym żywieniem i leczeniem poprzez żywność naturalnymi sposobami, zwariowałam też na punkcie ... szczepień :) Tak. Chociaż... może po prostu coś zrozumiałam.

I znowuż... gdybym mogła cofnąć czas .... nie zaszczepiłam dziecka w pierwszej dobie. Jaką możemy mieć pewność, że w 12 godzinie życia nasze dziecko jest w pełni zdrowe i nie dolega mu chociażby jakaś alergia, czy coś, czego nie widać gołym okiem, a może mieć wpływ na dalszy rozwój sytuacji? Potomek na przykład miał przedłużającą się żółtaczkę, wzmożone napięcie mięśniowe. Tego nie widać w pierwszej dobie życia. Noworodki przez około 4 pierwsze tygodnie  zmagają się ze wzmożonym napięciem. Potem jednym mija a drugim nie. Potomkowi nie minęło. Mówiono mi, że to przez długotrwałą żółtaczkę ( do 3miesiąca życia). No , ale właśnie... czy w związku z żółtaczką powinien być zaszczepiony czy nie? Moim zdaniem nie. Organizm noworodka jest obciążony przez żółtaczkę, a do tego wszystkiego dostaje mocną dawkę szczepionki, pomyślcie jak taki mały organizm ma sobie z tym poradzić ???

Szczęśliwie się złożyło, dzięki naszej lekarce, że kolejne szczepienie było dopiero po 12 tygodniu życia. To było jedno z najlepszych posunięć jakie mogliśmy wykonać wówczas. Popełniłam jeden błąd jednak. Nalegałam na szczepionki skojarzone. Dziś bym tego już nie podała. Dlaczego? Podobno organizm dziecka ze wzmożonym napięciem zdecydowanie lepiej znosi standardowe szczepionki. Ja bałam się ich jak ognia. Zupełnie niepotrzebnie. Trzeba było wybrać taką o dobrym składzie i jechać z koksem, przy okazji rozkładając je w czasie. Już 1,5 roku temu w poradni , do której uczęszczaliśmy w związku z terapią napięciową zwracano mi uwagę na rodzaj szczepionek i indywidualny kalendarz szczepień dla Potomka. Głupia byłam, bo nie posłuchałam. Bardzo tego żałuję. Do tego zaszczepiłam gościa na Pneumokoki ( 1 dawka) i na rota. A dzieci ze wzmożonym napięciem powinny mieć jedynie podstawowe szczepionki , przynajmniej w pierwszym roku życia. Wszystkie bowiem tego typu gadżety to ogromne obciążenie dla takiego organizmu. To również mówiono mi w poradni - i również nie posłuchałam. Nie muszę pisać , jak bardzo żałuję :(
Gdzieś ktoś nad nami czuwał, a nasza lekarka była bardzo wyrozumiała w tej kwestii i nie napierała, dlatego też Potomek od samego początku miał przesunięty w czasie kalendarz szczepień. Wszystkie szczepienia które dostał ( ostatnie w 13 miesiącu życia) były podane później niż standardowo. Od czerwca poprzedniego roku nie szczepię go wcale. Trochę przez przypadek, trochę z własnej woli. Czekało nas na jesieni szczepienie na odrę, świnkę, różyczkę. Najpierw Potomek przychorował, potem wylądował w szpitalu, a potem , gdy już miałam okazję go zaszczepić, nie było w aptekach szczepionki zamiennika ( chciałam mu podać Priorix zamiast MMR, którego się bałam jak ognia). Szczepionka pojawiła się w styczniu tego roku, ale wstrzymałam się jeszcze ze szczepieniem, mimo wysyłanych "listów gończych" przez przychodnię. Coś mnie tknęło. W lutym Potomek zachorował , więc znów nie było okazji, a w marcu neurologopeda odradziła nam na razie szczepienia ze względu na opóźniony rozwój mowy i być może problemy z zaburzeniami integracji sensorycznej ( które mogą mieć związek z niedoleczonym wzmożonym napięciem mięśniowym).
Nie wiem jak to wytłumaczyć, że posłuchałam swojej intuicji, która mówiła mi "Nie spiesz się matko ze szczepieniami, macie czas.". Zazwyczaj tej intuicji nie słucham :) Nawet nie chcę myśleć co by mogło się stać, gdyby został zaszczepiony przy tak ogromnym przeroście candidy, nawrotem wzmożonego napięcia, przeciążoną wątrobą i alergiami, które go dopadły. Nie wydaje mi się, żeby szczepionki nie pozostawiły żadnego śladu. Organizm , by zwalczyć takie bomby żywych wirusów musi być silny i zdrowy, a Potomkowy  teraz taki nie jest. Udało nam się więc odroczyć szczepienia. Gdy sytuacja się ustabilizuje i będę miała pewność, że organizm mojego dziecka wrócił do normalnego stanu, a pokażą mi to wyniki badań, a nie fusy z kawy, to rozważę ponowne rozpoczęcie kalendarza szczepień, ale chciałabym zamienić szczepionki skojarzone, na te "zwykłe". Myślę, że to odległa sprawa, bo leczenie na pewno potrwa długo, zatem jeszcze nie jestem zorientowana w temacie, ale mam wrażenie, że to nie będzie trudne do przeprowadzenia.
Nie jestem przeciwko szczepieniom, uważam, że te podstawowe są potrzebne, dzięki temu nie mamy do czynienia z epidemiami, można powiedzieć, że nasze dzieci nie są narażone na cieżkie choroby ( chociaż wiem, że tu zdania są podzielone :) ale ja aż tak bardzo w to nie wnikam). Ale moim zdaniem, lekarze powinni trochę mocniej zaangażować się w ten temat, nie szczepić na oślep, jeśli są jakieś problemy dobrać indywidualny kalendarz szczepień , bo to kalendarz powinien być dobrany do małego pacjenta, a nie pacjent do kalendarza. Przecież dzieci są różne, nie są takie same, mają różne problemy zdrowotne, rozwojowe, etc... zatem widełki wiekowe, które sa podane w standardowym kalendarzu szczepień są moim zdaniem o dupę roztłuc. I jakoś specjalnie się nimi nie przejmuję :)

Takie oto przemyślenia "najszły" mnie dnia dzisiejszego.

Miłej niedzieli Kochani !!
Wracam do zbuntowanego Potomiastego, którego dzisiaj coś ciężko ogarnąć.... ehhh....







2 komentarze:

  1. Prosiła Pani o kontakt - nie dałam rady odpowiedzieć przez maila, bo mi się nie wyświetla, a tutaj też nie widzę opcji kontaktu przez pocztę?

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki :) Czekałam na wiadomość :) matkapolkapisze@gmail.com

    OdpowiedzUsuń