Od marca wariujemy z powodu zdiagnozowanego opóźnienia rozwoju mowy u Potomka. Ok! Wariuję ja. Reszta tylko bacznie się przygląda. Doszło do tego, że w obecnej chwili Potomkiem zajmuje się trójka logopedów ! Gdy patrzę na to z boku , myślę tak samo jak wszyscy, którzy oglądają ten obrazek z tej samej perspektywy:
"WARIATKO! Daj dziecku być dzieckiem!
Daj dziecku żyć!"
Może i jest w tym wszystkim jakaś krzta prawdy?
Może przesadzam, może za bardzo się napinam, może zbyt wiele wymagam?
A może nie umiem zaakceptować sytuacji taką, jaka jest?
Na te pytania odpowiedziałby chyba tylko psycholog :) Póki co, jeszcze do niego nie dotarłam, choć zamierzam, bo to wszystko mnie przerasta, więc są one na dzień dzisiejszy jedynie retoryczne.
To nie jest tak, że żyję sobie w spokoju, prowadzając swoje dziecko od specjalisty do specjalisty, albo nie prowadzając, czy nie zwracając uwagi na jego problem. Nie jest też tak, że radośnie , z usmiechem na twarzy , skocznym krokiem codziennie ruszamy do ćwiczeń i zabaw.
Przyznam się :)
Cierpię psychicznie i strasznie ciężko mi z tym żyć :(
Ciężko mi obserwować dzieci w wieku Potomka, które już mówią, lepiej czy gorzej, ale mówią. Moje dziecko porozumiewa się, ale głównie gestami. Bardzo mnie to martwi i smuci jednocześnie.
Wiem, że dzieci do siebie się nie porównuje. Wiem, że każde ma swoją odpowiednią prędkość rozwoju. Jedne są lepsze w tym, drugie w czymś innym. Wiem. Teorię znam.
Ale jestem matką...Nic na to nie poradzę.
Martwię się o niego gorzej niż o siebie.
Nie chcę niczego przegapić.
Nie chcę kiedyś żałować, że czegoś nie zrobiłam i z premedytacją zlekceważyłam.
To normalne?
Od kwietnia br Potomek uczęszcza do państwowej poradni logopedycznej.
Poszłam tam skonsultować pewne niepokojące objawy, które ujawniły się krótko po oparzeniu. No i tak zostaliśmy w tej placówce do dziś. Do czerwca br. pojawialiśmy się tam raz w tygodniu, zahaczyliśmy nawet o wizytę u psychologa dziecięcego, ale na tej wizycie byłam tylko ja, ponieważ była pierwszą i ostatnią wizytą tego typu.
W wieku 22 miesięcy naśladował jedynie krowę, mówił tak, nie i powtarzał ( nie nazywał) : mama, tata.
Tyle.
Od lipca do września Potomek do logopedy nie uczęszczał, co z perspektywy czasu, oraz po rozmowach z innymi specjalistami uważam za błąd i nie wynikało to z naszej decyzji tylko z decyzji ośrodka i moim zdaniem pewnego zaniechania. Ponoć dwa miesiące w życiu tak małego dziecka to bardzo dużo i tak na prawdę terapia poszła trochę na marne. We wrześniu zaczynaliśmy niejako od początku.
W nowym "turnusie" okazało się, że możemy się spotykać raz na dwa tygodnie, a czasami nawet raz w miesiącu. Musiałam poszukać kogoś innego, już niestety prywatnie. Znalazłam. Okazało się, że nasza sąsiadka z bloku jest logopedą. Spotykałyśmy się na placu zabaw, ale nigdy nie poruszałyśmy tego tematu, więc nie miałam wcześniej o tym pojęcia.
Postanowiłyśmy razem popracować. Tak oto Potomek zyskał drugiego logopedę.
Trzecim logopedą jest Justyna, która prowadzi warsztaty Logo-Motywka, na które za radą pani logopedy zapisałam Potomka. Jest to cykl 15 spotkań, raz w tygodniu, w 3 osobowych grupach, dla niemówiących dzieci w wieku 2-2,5 lat.
Nie wiem na ile to pomoże i w jakim czasie Borys zacznie dorównywać do swoich rówieśników z mową. Obecnie jest na poziomie 12 miesiecznego dziecka, jesli chodzi o mowę. Pozostałe kwestie rozwojowe oraz rozumienie mowy są w normie, a nawet ponad normę. To opinia specjalistów.
Obstawiłam siebie i jego z każdej strony.
Nie wiem czy słusznie?
Ale pojawiły się pewne opinie, że nie musi to być opoźniony rozwój mowy, ale np alalia i chyba to zmotywowało mnie do takiego obwarowania gościa specjalistami w dziedzinie logopedii. Do tego wszystkiego pracuje ze mną w domu, ale nie na zasadzie godzinnych ćwiczeń przy stoliku. Pracujemy poprzez zabawę, do niczego go nie zmuszam, nie pilnuję czasu, po prostu bawię się z nim tak, by jednocześnie wspierać jego rozwój. Jeśli szukamy nowych zabawek, to raczej nie są one przypadkowe, 30 razy przemyślę zanim kupię, chociaż zdarzają się wpadki i spontaniczne zakupy (np maskotka strażaka Sama :P czy inne bzdety). Chociaż ta maskotka wcale nie jest jednak takim niewypałem. Borys świetnie potrafi się nią bawić, ratować z opresji inne zabawki, a nawet siebie :)
Obecnie Borys potrafi powiedzieć :
słowa:
mama, tata, baba, dziadziu, jejo ( wujek), jaja(k) (strażak), Mimi ( Michał), Bo (Borys), tak, nie , nie chce, da(j), brum brum, dzieci, księżyc, mini mini (określenie bajki), mniam mniam ( jeść), lwa (nie mówi lew, tylko lwa, a w zasadzie łwa), papa ( ale p zamienia na t), o-o (piosenki), ej, nie ma, miau(kot)
12 słów !!! 2,5 roku!
pod opieką logopedyczną od kwietnia br, z przerwami :/
chyba nic nie zapomniałam wpisać
<miazga>
wyrazy dźwiękonaśladowcze:
mu, be, iha, ihi (pociąg), brum brum, aaa ( spać), łaaa (lew, dinozaur), iii (świnka), eheee (płacz dziecka), ijo ijo (pojazdy na sygnale), uuu ( samolot), miau (kot), pies: cmokanie lub czasami powie hau hau
samogłoski :
wszystkie oprócz y
raczej pojedynczo, nie w sekwencjach.
sylaby:
za pierwszą logopedą potrafi dużo powtórzyć, szczególnie dźwięcznych ( ba, be, bu itd) , w domu nie chce.
czyta:
wszystkie samogłoski, sylaby mu, be, kilka spółgłosek (B, S, H, C, D) nikt go tego nie uczył.
Buduje zdania dwu lub trzywyrazowe, używając znanych sobie słów lub słowa i gestu(ów).
Pokazuje wszystko: przedmioty i czynności.
Dużo "opowiada" po swojemu, brak echolalii, podcięcie wędzidełka 24.10.2014r.
Ten post piszę głównie dla siebie, abym mogła po jakimś czasie zerknąć i spojrzeć jaki jest postęp i czy moje szaleństwo ma sens. I przede wszystkim, żeby móc wreszcie spokojnie spać po jakimś czasie , widząc jego postępy :/