piątek, 14 listopada 2014

10 ważnych przedmiotów w naszym codziennym życiu

Każdy ma chyba w życiu gadżety , bez których ciężko byłoby nam wygodnie żyć.
Mam i ja kilka swoich absolutnych must have'ów, bez których  życie moje , ale i Potomka, byłoby marne jak los kredytów we Franku szwajcarskim. 

1. Pierwszy i nieoceniony! 

Urządzenie wysokoobrotowe. 
Moja prawa ręka, mój wybawiciel, moja pomoc domowa. 
Cóż ja bym bez niego poczęła ? 
Ano wpadłabym na pewno w większą depresję kulinarną niż ta, w której trwam obecnie :) Dzięki niemu mogę wyczyniać najróżniejsze cuda w kuchni. Dzięki niemu jest szybko, łatwo i na prawdę przyjemnie. Bardzo żałuję, że nie kupiłam wcześniej. Gdyby był tańszy , na pewno bym się zdecydowała. Dostaliśmy go w prezencie, gdy okazało się, że Borys musi zostać przestawiony na naszą cudowną i restrykcyjną dietę. Używam mojego pomocnika codziennie. Jest moim garnkiem do gotowania, malakserem, blenderem, siekaczem, młynkiem do kawy, ekspresem, maszynką do mleka, lodów, ubijaczem. Na prawdę pałam do niego miłością najszczerszą i wiem, że moje życie bez niego byłoby dużo trudniejsze! 


2. Niania elektroniczna 

Kupiliśmy niedawno :) Potrzebna była nam na wyjazd. I serio nie wiem, dlaczego nie kupiliśmy jej wcześniej. Radziliśmy sobie bardzo dobrze bez niej, ale z nią jest tak wygodnie. Gdy Potomek śpi możemy się zamknąć w innym pokoju, puścić głośniej muzykę, obejrzeć swobodnie film, porozmawiać przez telefon, pohałasować na inne sposoby, a to nasze cudeńko nie tylko poinformuje nas o pobudce Potomka, ale i pokaże co dzieje się w pokoju gdy śpi. Na wyjazdach do babć, ciotek i hoteli - nieoceniony i niezastąpiony sprzęt. 
W przypadku noworodków fajną opcją jest monitoring oddechu. Nasz model tego nie ma, ale też nie był przez nas opcją wymaganą :) 
Muszę też się do czegoś przyznać. 
 Czasami podglądam dzięki temu cudeńku naszą nianię i Borysa, gdy siedzą w pokoju :/ 
Big Brother pełną parą :) 



3. Huśtawka 

Fisher Price - fiszer srajs, kupa plastiku.. zwał jak zwał, ALE to urządzenie, które pożyczyła mi przyjaciółka było jednym z najlepszych pomocników jakie mogłam otrzymać. Potomek wówczas wydawał się być dzieckiem wiecznie płaczącym. Dopiero po 2 latach dowiedziałam się dlaczego, ale w 2012 roku jeszcze nie byłam na tyle olśniona, żeby do tego dojść :) Huśtawka, która pracowała w dwojaki sposób - huśtała zarówno przód tył jak klasyczny bujak jak i w prawo -lewo , po prostu była naszym NO. ONE do bodajże 10 miesiąca! Czyli dopóki się w nią mieścił. 
Dzięki Aniu ! :) 


4. Smartfon

No cóż.. czasami to moja jedyna łączność zarówno z rzeczywistym jak i wirtualnym światem. Niejeden post został napisany z telefonu, nie jedno zdjęcie nim zrobione, nie jedna lista zakupowa wykonana. To dzięki niemu mogę nadrabiać braki w lekturze albo filmach czy serialach zaraz przed zaśnięciem. W ciągu dnia nie mam kiedy, a czytanie książek przy lampce nocnej nie jest możliwe, bo mam w pokoju LOKATORA ( którego mam szczerą nadzieję niebawem wyeksmitować! - btw. Ojciec Potomka OBIECAŁ opuścić pokój Syna do końca roku. To już druga jego obietnica i mam wrażenie, że chce go przejąć poprzez zasiedlenie, ale O NIE MÓJ DROGI! Od dziś mam ponad 250 świadków, że obiecałeś zabrać graty do końca grudnia 2014 i tym samym dać pole do popisu matce :) i odrobinę prywatności dla dziecka i .. dla nas. 
Żeby się baba musiała prosić o wywalenie dziecka z pokoju.. wiecie co ?! :)  )
W każdym razie, wracając gdyby nie on, mój kochany smartfon <marki nie zdradzę :P>, organizacja mojego życia byłaby znacznie bardziej utrudniona ! 

5. Mikrofala :) 
Rany Julek.... Przez 3 pierwsze miesiące używałam podgrzewaczy, grzało się to i grzało i grzało.... a tu proszę 15 sekund i gotowe :) Do dziś korzystam. I nie....nie obawiam się złowrogich fal! :)

6. Gotowe "mleka" roślinne 
U nas w kuchni w zasadzie nie używamy półproduktów. NO ALE.... czasami nie mam siły robić mleka kokosowego albo nawet ryżowego, przecedzać je kilka razy przez sitko albo gazę ( bo Potomek woli raczej bez farfocli). Wtedy pędzę lecę do Rossmanna, albo nawet do osiedlowego sklepu jak rzucą towar :) i kupuję gotowce. Są smaczne i mają niezły skład. Kupujemy zawsze bezsmakowe i bezcukrowe, często wzbogacone o wapń. 


7. Nebulizator 
Przechodziliśmy przez wszystko. Od fridy i gruszki poprzez Katarek, a skończyliśmy na nebulizatorze i serio....to mój przyjaciel o randze równej co mój TM :) Wyprowadził Potomka ( i mnie ostatnio) z takich infekcji, ale z taaaaaakich infekcji, że no mówię Wam... czapki z głów. 
Szczerze polecam wszystkim, którzy mają problemy z drogami oddechowymi. Przy zapaleniach krtani - niezastąpiony. Stosujemy od momentu, gdy pojawia się katar. Najpierw używamy soli fizjologicznej a potem w razie potrzeby włączamy Pulmicort. Dzięki niemu nic nie muszę odciągać, chociaż Potomek od bardzo dawna potrafi dmuchać nosek, więc może dlatego. Jedyne czym się wspomagamy to krople do nosa lub woda morska. 
Nasz nebulizator to microlife, z pełnym wyposażeniem, tj maseczkami w dwóch rozmiarach i kilkoma innymi końcówkami: no ust i do nosa. 


8. Bidon Safe Sippy 
Pisałam o nim TU 
Nadal podtrzymuję swój zachwyt tym kubkiem :) 

9. Rowerek i pchacz 
Potomek kocha auta i ruch. Najpierw hitem był plastikowy pchacz, który o dziwo przetrwał próbę czasu i na prawdę dość mocne znęcanie się nad nim. Najbardziej denerwujące w nim są melodyjki, aleeeeeee.... wystarczy wyciągnąć baterie :) Pchacz pomagał nam w nauce chodzenia, a teraz stanowi osobistą, najbardziej plastikową z plastikowych furę Potomiastego. Furę, dzięki której zyskał najlepszych kolegów, bowiem moje dziecko nazywane jest jednym z trzech Muszkieterów na placu zabaw. Trzech chłopców , równolatków, w tym mojego Borysa, połączyła miłość do plastikowych autek. Jeżdżą dookoła placu zabaw, wymyślają zabawy, parkują, wymyślają zadania do wykonania. Bajerują dziewczyny, które bez mrugnięcia okiem zostawiają im swoje wózki - oby w dorosłym życiu tak to się nie kończyło :) 




10. Krzesełko do karmienia 
Nie ważne jaki kształt, nie ważne jaka marka. Ważne, żeby miało blokującą tackę lub pasy. I będę chyba jedyną matką, która wymienia te zabezpieczenia nie tylko w kontekście bezpieczeństwa jej dziecka . Niejednokrotnie pełnił on u nas rolę "kojca" a umieszczenie w nim Potomka dawało mi chwilę oddechu. Mogłam na parę sekund  opuścić pomieszczenie ze świadomością, że Borys nie spadnie, nie wyjdzie samodzielnie, nie rąbnie głową o kant..... Mogłam przenieść do kuchni, zaryglować gościa w środku, dać parę garnków czy makaronów czy zająć jedzeniem, a w tym czasie realizować swoje obowiązki kury domowej. Rozkładany fotelik jest o tyle wygodny, że można dać większemu dziecku butelkę z mlekiem, rozłożyć siedzisko do pozycji pół leżącej i pisklę samo się karmi, a my mamy wolne ręce. 

Rewelacyjnie sprawdza się też do tego celu :)


Na pierwszy rzut , to 10 najważniejszych przedmiotów w naszym wspólnym życiu, moim i Potomka. 

Czy też macie swoje ulubione gadżety i sprzęty , bez których ciężko byłoby Wam żyć ? 










1 komentarz:

  1. Mam parę takich gadżetów, na pewno inhalator, pomaga mnie i mojej rodzinie, przy katarkach, a mi przy zatokach, robię sobie inhalacje i jest dużo lepiej, oczywiście przy tym dieta oczyszczająca organizm i szybciej przechodzi. Na pewno leżaczek-fotelik z wibracją do usypiania idealny. Niania z kamerką - super gadżet, moi znajomi mieli z Aventu z kamerą i na wyjazdach była super, my na tarasie, a maluch sam spał w pokoju, nawet po ciemku było widać jak się wierci czy wstaje. Smartfon - kiedyś mi się wydawało, po co to, mam laptop, więc w zupełności wystarczy, a teraz doceniam, to, że szybko, bez zbędnych ceregieli, w każdym miejscu i o każdej porze, mogę przejrzeć, znaleźć, sprawdzić, wysłać, teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia. A o tym termo coś tam, marzę od dawna, znajomi mają, ciągle chwalą, sama jestem w szoku, ile można zrobić dzięki jednemu urządzeniu, ale ten zakup czeka na lepsze czasy (czyt. wygrana w totka).

    OdpowiedzUsuń