Staramy się powoli zapomnieć o traumatycznych przeżyciach ostatnich dni i wracamy mozolnie na dawne tory. Dziś odbywał się dzień edukacji Potomka.
Jako , że nasza latorośl niekoniecznie spieszy się z wypowiedzeniem jakiegokolwiek sensownie brzmiącego słowa , postanowiłam mu trochę pomóc. Dziś ćwiczyliśmy dwa słówka: "BUT" i "BANAN". O słowie "mama" już zapomniałam, bo każda próba zachęcenia Pisklęcia do powtórzenia kończy się laniem. I to nie ja Go biję :)
Mam wrażenie, że jednak dydaktyk ze mnie marny. Na sam koniec skapitulowałam , ale od początku dnia towarzyszył mi w myślach jeden fragment pewnego serialu, który świetnie pasuje tematycznie i sytuacyjnie do naszych dzisiejszych starań :)
Oto i on :
Joey uczy się francuskiego.
U nas wyglądało to mniej więcej tak samo :)
Zacznie mówić w swoim czasie, nic na siłę... Jeszcze będziesz chciała, żeby chć przez chwilę nic nie mówił... Nie wspominając już o tym, że kilkadziesiąt razy na dzień będziesz słyszała słowo "mamoooo..." ;-)
OdpowiedzUsuńNo co Ty, ja wlaśnie tego nie mogę się doczekać najbardziej :) Jeśli wdał się w mamusie, to będziemy sobie gadać i gadać i gadać i gadać :)
OdpowiedzUsuń