czwartek, 21 listopada 2013

O cierpliwości matki.

Matka dzisiaj zdecydowanie ma problem ze sobą :)
Całe życie wyobrażała sobie, że ciąża to najwspanialszy okres w życiu kobiety. Tymczasem w jej życiu ten okres był jednym z gorszych. Rozczarowanie jakie ją spotkało doprowadziło niemalże do depresji :) 
O macierzyństwie co prawda słyszała , że harówka, że wykańcza, że dramat, ale miłe słowa też padały . 

O ile ciąża odbija mi się mocną czkawką , tak z macierzyństwem bywa inaczej, raz lepiej , raz gorzej. 
Dzisiejszy dzień jest jednak z tej serii "gorzej". 
Rany boskie, jakież pokłady cierpliwości trzeba w sobie odnaleźć, aby znieść to warczące i skrzeczące dziecko me?????!!!!! Nie sądziłam, że jestem  w stanie wznieść się na wyżyny spokoju aż tak bardzo, przy moim impulsywnym i z deczka ułomnym charakterze, ale jednak. Czasem mi się udaje. Mimo, iż wszystko jest na nieeeeeeeeeeeeeeeeeee, albo wszystko jest daaaaaaaaaaaaaaaaaaa ( wszystko co zakazane, czyli : nóż, woda w kiblu, gniazdka, kosz ze śmieciami, itd) udaje mi się zapanować nad sytuacją, wydaje z siebie wtedy jakiś dziwny, ciepły głos, a potem sama w myślach biję sobie brawo z niedowierzaniem, że tak zareagowałam. Boże , jestem z siebie wtedy taaaakaaaaa duuuuumnaaaaa. Stoję na podium, wręczają mi kwiaty, obsypują nagrodami. Od razu na twarzy pojawia się szczery, prawdziwy i niewymuszony uśmiech, zatem polecam siebie doceniać, bo to pomaga :) 
Samozachwyt w przypadku macierzyństwa nie jest taki zły, a w mojej opinii wręcz wskazany. Gdy po kryzysowej sytuacji pomyślę sobie : "O psia kostka! Jak ja wspaniale zareagowałam!! Jestem cudowną matką! Brawaaaa!! Brawa!!!!!!... dziękuję, nie trzeba, to przecież moje dziecko, jak  mogłabym inaczej?..." ( ano mogłabym, ale o tym później ) . Wiadomo.. wtedy wjeżdża Oskar, rozwija sie czerwony dywan, pod me szczupłe, opalone i nieowłosione nogi padają płatki róż, a ja idę w wysokich szpilkach, czerwonych. Idę , idę, z gracją, powabem i w seksownym stylu, mężczyźni wodzą za mną wzrokiem, kobiety zazdroszczą wszystkiego (dziecka, urody, figury, ogolonych nóg) , wchodzę na scenę, buzi buzi, kilka kropel łez, subtelne otarcie powiek , biały usmiech, flesze... <no co ... pomarzyć wolno, nie?>. <btw. też tak miewacie??? :)>

A co, jeśli zareaguję inaczej ? No wtedy na pewno nie noszę czerwonych szpilek, a mój outfit to upaprany dres, o nogach nie wspominam nawet bo wstyd. Potem walę głową w ścianę, zastanawiając się kiedy ten koszmar dobiegnie końca, a w myślach odliczam lata do 18tki Potomka, wyobrażając sobie, jak go wywalam z domu wraz ze spakowanymi walizkami. To też pomaga, chociaż za to nagród nie dają :) 

Jako, że wkraczamy w ten trudny, okrutny, jakże durny i bezsensowny okres, potocznie nazywany buntem dwulatka , te gorsze dni i reakcje zdarzają się zdecydowanie częściej. Do tego wszystkiego Potomek upodobał sobie przemoc fizyczną. Leje nas równo czym popadnie i gdzie popadnie. To od mojego syna po raz pierwszy w życiu dostałam plaskacza w twarz i dostaję go .. regularnie. Jestem na granicy wytrzymałości, żeby mu nie oddać. NA PRAWDĘ !!!! Kiedyś usłyszałam, że jedna mama tak oduczała swoją córkę bicia , ale nie pamiętam z jakim skutkiem :) Gorzej, bo Potomek też kopie. Z całych sił, najchętniej po nerach. Też mam mu oddawać w taki sam sposób ??? Może być ciekawie. 
Gdybym długo nie pisała nowych postów, to zapraszam na Montellupich w Krakowie w odwiedziny. Przynieście jakieś słodycze, fajki, cebulę i małe radełko do dłubania w murze, ewentualnie piłę do metalu. 




4 komentarze:

  1. hahaha :D
    Ja chyba nigdy w mojej wyobraźni nie stąpałam po czerwonym dywanie. I teraz rodzi się pytanie, czy coś jest nie tak z moją wyobraźnią, czy po prostu nie miałam ku temu okazji? Pomyślę o tym jutro ;)
    Btw, nie ocieraj subtelnie powiek przy odbieraniu oskara, bo Ci się makijaż rozmaże :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim wyidealizowanym świecie makijaż nie ma prawa się rozmazać :) A czerwony dywan polecam....polecam....i jeszzcze raz polecam !

      Usuń
  2. Oj, dziecko potrafi zmienić, niedawno pisałam post dotyczący docenienia czasu po urodzeniu dziecka, zapraszam - http://sandrabyla.blogspot.com/2013/11/czas-jest-pojeciem-wzglednym.html
    Wiem co czujesz pisząc o tych gorszych dniach, też czasami mam dość, moja prawie roczna Anetka też najchętniej bawiłaby się wszystkim czym nie może, wyciąga rękę i "stęka" zapewne za niedługo będzie krzyczała "daaaaaj". Co do oddawania raczej nie polecam, ale chyba najlepiej przytrzymać dziecko, żeby nie miało możliwości bicia, kopania i się uspokoiło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potomek jest niestety nieobliczalny i nieprzewidywalny, niczym CzakNoris - nidy nie wiesz , z której strony zaatakuje :)

      Usuń