wtorek, 8 lipca 2014

Ćwiczenia poprzez zabawę cz.2 /pomoce w opóźnionym rozwoju mowy/

Potomek przemówił do nas ludzkim głosem całkiem niedawno. Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy po raz pierwszy usłyszałam wypowiedziane przez niego w świadomy sposób słowo "mama'. 
Stałam wówczas na balkonie "kątem plując" - jak mawiała moja przyjaciółka - aż tu do mych uszu dotarł cienki głosik małego ludka, który stojąc w swoim łóżeczku , w naszym wspólnym pokoju ( taaaaak wiem... wygląda na to, że będziemy dzielić jedną izbę aż do jego osiemnastki :D ) poczuł się widocznie bardzo samotnie i postanowił przywołać matkę do siebie. Początkowo myślałam, że to głos osiedlowego dziecka, bo skąd mogłam przypuszczać, że mój Potomek nagle zacznie mówić, skoro tyle czasu się wstrzymywał. <"kompot zawsze stał na stole" :) znacie to ?>
Gdy uświadomiłam sobie, że to moje dziecko mnie woła, niemalże w sekundzie znalazłam się w sypialni. Radość trwa do dziś!!! 
Tenże jednak osobnik w ciemię bity nie jest. Gdy tylko zrozumiał  że na jego wezwanie "mama" lecę-pędzę co sił w nogach, żeby usłyszeć to jeszcze raz , robi to po tysiąckroć w ciągu dnia.
Obecnie już nie lecę - pędzę na każde zawołanie, bo co tu dużo mówić - osłuchałam się :) , ale uwielbiam gdy mnie woła, mimo pękających bębenków i wiecznego trajkotania :) Słowo "mama" w jego wykonaniu - jak zresztą każde inne, ale to akurat wyjątkowo - jest dla moich uszu najpiękniejszą melodią świata ! 

Zabawne jest to, że mimo tego, iż Potomek plasuje się wśród rówieśników na liście dzieci niemówiących, to "gada jak najęty" non stop. On po prostu się nie zamyka. I wiecie, że on "gada" z sensem ? Potrafi powiedzieć bardzo niewiele. Myślę, że roczne dzieci więcej mówią :) ale czasami to snuje taaaaaakie historie używając tylko tych słów, które zna, że kopara opada. Tzn mnie opada, bo pewnie inni uznają mnie za chwilę za wariatkę - ale do tego już przywykłam , więc spoko - nie krępujcie się ! 
Moja teściowa mówiła mi kiedyś, że ze swym dzieckiem, a mym mężem i ojciem Potomka, rozumieli się bez słów. Myślałam sobie wtedy w duchu "Jasne! Po prostu się domyślałaś!" . Ja też się domyślam :) ale na prawdę w 98% rozumiemy się z Potomkiem bez słów. Potrafię zrozumieć to, co mi opowiada, używając tylko 4 wyrazów.
-"Mama??"
- Słucham Cię Synu.
-"Haloooo, baba, dziadzia, bum bum, ja " 

:) 

tłumaczenie Matki : "Mamo, zadzwoń do babci i dziadzi niech do mnie przyjadą"

No dobra, może jestem walnięta , może brakuje mi piątej klepki, może życie na bezglucie poczyniło pustki w mózgu moim, ale wiecie co?.. wali mi to :) Cieszę się, że potrafię zrozumieć moje dziecko i ba! nawet sobie z nim pogadać tak, że mnie uszy od słuchania i żuchwa od gadania bolą. Cieszę się każdym jego słowem i wiem , że mamy problem. Ale na prawdę wkładam w jego terapię całą siebie i wierzę, że skoro w ciągu 8 tygodni zrobił taki postęp, to teraz już będzie tylko lepiej. Mało tego : skok w jego rozwoju jest na prawdę mocno zauważalny, więc nawet nie wypada mi myśleć inaczej. 

Ale do rzeczy! 
Pokaże Wam, jak wspólnie z logopedą nauczyliśmy Potomka wołać świadomie mamę i tatę.

Mamy u pani Asi taki zeszycik. Na pierwszej kartce wklejone jest zdjęcie Borysa , ma ono na celu pomóc mu zrozumieć co to znaczy "ja" i to, że Borys to właśnie on. Dzieci z opóźnionym rozwojem mowy mają problem także z jej rozumieniem i u nas czasami to widać. 
Zatem zaczęliśmy od fotek. Borys podczas ćwiczeń , a przerabiamy ten zeszyt codziennie, otwierając kartkę z danym zdjęciem musi pokazać paluszkiem na zdjęcie, a potem na osobę, ja ( czy ktokolwiek kto z nim pracuje) jestem lektorem. Mówię : "tu Borys" gdy on pokazuje zdjęcie "i tu Borys" gdy on pokazuje siebie. "tak, tu jesteś TY" -> wskazując paluszkiem na zdjęcie 
"Ja" - przykładając jego paluszek do brzuszka

Teraz doszedł już do takiej wprawy, że w zasadzie palcem operuje sam, ja tylko mówię. Ale początki wykonywania nowych ćwiczeń zawsze są wspomagane przez osobę, którą z nim ćwiczy. 

W taki sposób właśnie nauczył się świadomie wołać mama i tata. 
tu akurat pokazuje Tatę, siedzącego w .. innym pokoju :) 

Wystarczyło z gościem przerobić kilkanaście razy tą część zeszyciku ( to był w ogóle początek naszych zajęć u logopedy, może po drugiej wizycie), żeby nagle go oświeciło, że może nas sam wołać, bowiem do tej pory tylko powtarzał,  gdy go poprosiliśmy, wskazywał również prawidłowo, ale nigdy sam z siebie nas nie zawołał. 

Zeszycik ma sporo kartek :) Ale niestety nie należy on do ulubionych ćwiczeń i zabaw Potomka, zatem ciężko po pierwsze robić foty  (Ojciec ciężko pracuje, żeby Matka mogła pisać bloga :) więc nie ma czasu na robienie nam zdjęć podczas ćwiczeń), a po drugie nie wolno mi rozpraszać ucznia, bo chwila nieuwagi i spierdziela z krzesełka :) 
Będę, co jakiś czas starała się pokazywać, co zawierają kolejne kartki magicznego kajetu :) 

Kolejnym fajnym ćwiczeniem są labirynty. 
Dla Potomka to nowe ćwiczenie, więc nie robi go jeszcze samodzielnie. 
Miał znaleźć drogę od krowy do krowy . Moje niecierpliwe dziecko samodzielnie zrobiło to tak: 

"Poszedł" na skróty po prostu  :) 

Potem ( i myślę, że jeszcze parenaście razy tak będzie ) musiałam chwycić jego rączkę , w której trzymał kredkę i pokazać mu, jak jedna krówka ma dostać się do drugiej krówki. 

To są labirynty, które dla dwulatka są chyba za trudne. Chociaż już sama nie wiem.... 
W każdym razie , mnie chodzi o umiejętność prawidłowego trzymania kredki i po prostu rysowanie esów , floresów. Do tego przy tym ćwiczeniu utrwalamy dźwięki naśladujące krowę oraz samo słowo "krowa", którego na razie jeszcze nie wypowiada :) 
Wzory znalazłam w sieci, wydrukowałam i kseruje na bieżąco. 

I kolejne, fajne ćwiczenie. U nas również nowe. 
Dopasowanie kolorowego przedmiotu do jego cienia. To uczy go spostrzegawczości , musi wskazać dwa takie same kształty. Lepiej nam idzie na kolorowych obrazkach, ale myślę, że to kwestia czasu  - jak z każdym dotychczasowym ćwiczeniem. 
Do tego poznajemy nowe słownictwo. Staram się mu pokazywać  na przedmiotach to, co znajduje się na kartce. Na przykład wygląda to tak : 
"Tu okulary <pokazuje na prawą stronę obrazka> i tu okulary <pokazuję na lewą stronę obrazka> i tu okulary <pokazuję na swoje okulary>"
"Tu parasol <pokazuję na prawą stronę obrazka> i tu parasol < pokazuję na lewą> i tu też parasol <pokazuję przygotowany wcześniej parasol>" 


Łatwiej nam idzie z prostszymi wyrazami, ale podnoszę poprzeczkę powoli :) 


Moim kolejnym celem ( a z panią logopedą przez wakacje się nie spotykamy, więc biorę osobiście byka za rogi), jest nauczenie Potomka wypowiadania słów takich jak : woda, pić, jeść. Bo w tych przypadkach akurat muszę się domyślać, i najczęściej lecę litanią na jego frustrację : 
"Chcesz jeść?" czekam na potwierdzenie lub zanegowanie 
" Pić ?" znów czekam 
"Wodę? " <tak jakby mógł coś innego pić :D >

Trzymajcie kciuki !! 
<jak macie jakieś ciekawe pomysły jak tego dokonać , to będę wdzięczna za każde sugestie :) > 


P.S. Chciałam tylko poinformować Jedną Olę i jej Mamę , że "Bosy" dziś wołał pod waszym oknem "OŁA", więc chyba to nasze kolejne nowe słowo :D 
Buziaki od Bosego :* Wracajcie bo nuuuuuuudyyyy ! 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz