piątek, 6 grudnia 2013

Do niegrzecznych też przychodzi Święty.

Po ciężkim dniu , mogę siąść i pisać. Luuuuuudzieeeeeee.... wychowuję Diabła Wcielonego !!!! I gdyby nie to, że sama kupiłam prezent, to nie uwierzyłabym, że do takich Ananasów może zawitać dziś Mikołaj.
Tak przy okazji, jak długo trwa bunt dwulatka i kiedy zamienia się w bunt trzylatka i czy w ogóle kiedykolwiek sobie odpocznę w obecnym życiu, czy muszę czekać na kolejne wcielenie ? ( daj Boże, jakiejś królowej czy celebrytki, bo za tego żywota wycierpię co swoje i za wszystkie czasy).

Tak więc od początku.
Potomek z dnia na dzień robi się coraz bardziej okrutny, a moja cierpliwość wiotczeje.
Ma jakąś dziwną fazę na "nie". Jedzenie "nie", picie "nie", zabawki "nie", książeczki "nie", gili gili ? "nie", a-kuku? "nie", "jedzie pociąg"? "nie" , spać ? "nie", spacer ? Leeeeci... to znaczy chyba, że tak (?). No to jak wyjdziemy , to wyciera nowymi fatałaszkami grunt.... wprost cudownie!
Dwa dni temu  w trakcie spaceru i przechodzenia przez przejście postanowił nagle, bez ostrzeżenia , położyć się na .. pasach drogowych. Zejdę z nim na zawał kiedyś. Wczoraj zaś upodobał sobie siedzenie na mokrym chodniku. Bezwładność jego ciała w takich momentach jest ogromna, do tego dochodzi ciężar tych wszystkich kubraków i kożuchów , które dzierży na swych barkach ON - Król Dzielni, że na prawdę ciężko ogarnąć sytuację w takich momentach, nawet tak zbudowanej matce, jak ja. Póki co, matce coś kiepsko idzie zrzucanie pozostałości pociążowych, a to już drugi rok leci :P w zasadzie zaraz będzie leciał trzeci. Do tej pory kupiłam 2 płyty Chodakowskiej, książkę, zasubskrybowałam kilka fit kanałów youtube, ale to chyba nie wystarczy. Widocznie trzeba się jeszcze poruszać. Fuck ! A to jest takie ciężkie, że na samą myśl się pocę. Poza tym, no umówmy się, Chodakowska, to ostatnia osoba, którą chcę oglądać po całym dniu z tym Pomiotem Szatana. Nie wiem, które mnie mocniej męczy. :)
Kiedyś matka myślała, że jak wróci do pracy, to będzie święto. Stęskniony Potomek będzie grzeczny wieczorami, przytulaśny, bezproblemowy, itd. No i jakże się pomyliła. Póki co, nie pracuje na pełen etat, ale w pracy wcale nie odpoczywa, a do tego jak wraca do domu, to czeka na nią dwóch głodnych facetów (a lodówka pusta), syf w gnieździe i Bóg wie co jeszcze. No przysięgam, że przestaje powoli ogarniać.
Zastanawiam się , jak to robiła moja mama? Troje dzieci, wiecznie sama, wszystko na jej głowie. Ale zawsze było co jeść i zawsze był porządek, przynajmniej względny. Pytałam ostatnio, jakim cudem to wtedy działało, na dodateko przy większym obciążeniu, a teraz, dzisiaj,  u mnie, już nie działa. Odpowiedź była następująca : "Wy byliście inni, no i nie było internetu!" :D Coś w tym jest!
Gdybym teraz nie pisała posta, mogłabym na przykład sprzątać zasyfioną kuchnię.


W każdym razie, wracając do tematu , bo zbaczam :) W tym roku Potomek został wyjątkowo obdarowany przez Mikołaja prezentem. Potomek wziął warunek i robi rok awansem. Studenci mogą, to i on da radę. Rozum matki twierdził, że nie zasłużył, ale serce podpowiadało inaczej :)
Póki co, Potomek nie bardzo wiedział , co dostał, bo i nie było okazji wypróbować prezentu, nie kuma też czaczy chyba jeśli chodzi o sam event. Tłumaczyłam mu wczoraj , co to jutro się stanie, kto przyjdzie , do kogo i dlaczego, i że jak będzie pięknie spał, to jutro spotka go ogromna niespodzianka ! No i nie wiem, czy mi zrobił na złość i dlatego nie spał, czy po prostu czaił się na świętego. W każdym razie wszyscy w domu chodzili rankiem z oczami na zapałkach.
Młode podeszło do prezentu ( sanki), uchyliło śpiworek, zasiadło i woła "eeeeeeeee"... Coż to może znaczyć , myślą rodzice? Młode : "eeeeeeeeee"....  "Podoba Ci się prezent, synku?" ....Chwila konsternacji... młode zlazło, wzięło sobie pilot , uruchomiło telewizję i zasiadło na sprezentowanym sprzęcie. Aha...zatem to chyba znaczyło : "E matka, zorganizuj kino!". 5 minut posiedział, poszedł...


Mieliśmy też dziś  wybrać się na przyjęcie mikołajkowe do restauracji Mamy Cafe , z prawdziwym świętym Mikołajem, ale nie dotarliśmy przez jednego jegomościa. Dopadł nas niejaki Ksawery. To ten sam, który wczorajszego wieczoru pomógł mi pozbyć się śmieci z balkonu. Ojciec Potomka złapał wczoraj lenia i wystawił odpady w 3 workach na balkon z zamierzeniem, że rano wstanie i wyrzuci po drodze. Matka tego nie znosi!!! Widzę te brudne i śmierdzące wory przez okno, nie mogę na nie patrzeć, drażnią mnie i jeśli Ojciec wyczynia takie cuda, to matka zamyka oczy i nie patrzy w tamtą stronę. Wczoraj Ksawery postanowił rozprawić się z nimi. Matka niby przejęta, ale w duchu uśmiechnięta, zaanonsowała Ojcu, że czeka go niespodzianka za murami gniazda. I ten biedak, na bosaka ( bo trzeba było już szybko działać i nie zdążył założyć kapcioszków :) ) , w tej wichurze, walczył z brudem dobre parę minut, bo gdy już witał się z gąską i domykał worek , Ksawery dla jaj <I love you K> rozwalał wszystko ponownie ! :) Co robiła matka? Trzymała drzwi , a jej dusza dochodziła wówczas do wniosku, że zemsta , choć niezdrowa, to słodka :D

Po drzemce udaliśmy się z Potomkiem na próbę generalną , żeby sprawdzić, czy damy radę w takich warunkach przemieścić się od parkingu w centrum do kawiarni przy Rynku. Szybko okazało się, że musimy wracać. Tak więc Mikołaja Potomek nie ujrzał dzisiejszego wieczoru. Szkoda. Chociaż znając mojego syna już na tyle dobrze, stwierdzam, że pewnie przestraszyłby się starego, nieogolonego dziada w czapce. Czy mam rację, przekonamy się już niebawem, bo w Wigilię :)
Oby tylko ten Mikołaj nie kazał się przeżegnać (znam ja takich Mikołajów co uwielbiają wydawać takie polecenia, stąd ta obawa) , bo Potomek wpadnie w szał, zacznie kręcić głową o 360 stopni  , a ogień zionie prosto z jego płuc. Potem będzie go bolało gardło i po co nam to ?! :)

A u nas właśnie sypnęło pierwszym śniegiem, więc może jutro z rana przetestujemy sanie :) Ciekawe co na to Potomek ?! 


1 komentarz:

  1. uwielbiam Twój styl pisania, no siedzę i śmieję się jak głupia do sera

    OdpowiedzUsuń