piątek, 20 września 2013

Niecierpliwa Matka Polka

Przebieram nogami, oj przebieram. Wszystko z niecierpliwości. Potomek zamknął się w sobie i nie chce wydać ani jednego dźwięku, które mogło by świadczyć o rozwoju jego mowy :) Jest gadułą, przeokrutną. Ale póki co, gadamy sobie o : "babababababababababa" albo o "tatatatatatatatata", albo "łoło łoło łoło", ewentualnie o "aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa". Wydawałoby się, że mamy wiele wspólnych tematów :) aczkolwiek słabo się rozumiemy w tej dyskusji. Spędzam z nim już 16 miesiąc jego życia i nie ukrywam, że chciałabym usłyszeć co ma do powiedzenia. No ok.. przecież mówi....np. "aaaaaa".... ale matce to nie wystarcza.
Jeszcze 6 miesięcy temu, kiedy koleżanki i koledzy Potomka wyrażali swoje pierwsze myśli na głos, a ten milczał jak grób, tłumaczyłam sobie rzecz jasna, że dzieci rozwijają się w różny sposób i powtarzalam jak mantrę "cierpliwości matko, cierpliwości, NIE PORÓWNUJ". Ale dziś moja cierpliwość sięgnęła dna :D Może dlatego, że powtarzamy do skutku naukę mówienia, ale widzę, że dzieć uparty i idzie nam to jak krew z nosa. Wprost nie mogę się doczekać wymiany poglądów z moim dzieckiem, ot chociażby na temat tego czy mu jedzenie smakuje czy nie :) Potomku, Dziecko! Wystarczy, że powiesz mi "tak" , albo "nie"!!

A tak zupełnie poważnie, to faktycznie... porównywanie rozwoju dzieciaków wśród mam, to niestety norma. Trochę mnie to śmieszy, nie ukrywam. Jestem jedną z mam, która pyta, docieka i interesuje się tym, jak wygląda rozwój małego człowieka. Ale odnoszę wrażenie, że jeszcze mi na tym punkcie nie odbiło. Nie poganiam mojego Potomka ( wstęp to ironia - przyp.red. :D dla tych, którzy nie odczytali poczucia humoru matki ), czasem mam chwilę zwątpienia, nie potrafiąc odnaleźć się w gąszczu nadgorliwych mam, czy przypadkiem nie za bardzo olewam swoją pociechę nie ucząc go coraz to nowszych wyrazów , gestów, itp. Ale potem szybko wracam do pionu. Wiem, że nie robię mu krzywdy, nie będę go do niczego zmuszać. Nie chce mówić ? Widocznie nie ma nic ciekawego do powiedzenia :D Dogadujemy się bez słów, czasem lepiej, czasem gorzej. Ale z drugiej strony , nie podtykam mu wszystkiego pod nos, nie staram się domyślać na siłę, czego moje dziecko aktualnie pragnie, pozostawiam mu swobodę działania. W końcu wiem przecież, że jeśli będzie chciał pić, to przyniesie mi swój bidonik. Jeśli będzie chciał jeść, to mogę się go spodziewać w kuchni pod lodówką albo pod szafką , w której trzymam kaszkę i mleko ( swoją drogą inteligencja mojego dziecka mnie przerasta momentami :D ).
Nie powtarzam 50 razy dziennie gdzie w książeczce jest kotek , a gdzie piesek. Nie robię tego, bo moje dziecko interesuje się czymś zupełnie innym. Na moje nieszczęście , np sprzętem elektronicznym. Ale cóż... przynajmniej wie, który guzik w pilocie uruchamia telewizor :) Czytamy książeczki, bawimy się edu zabawkami, malujemy, biegamy, naśladujemy zwierzaki. TAK - ale w granicach rozsądku! Nic na siłę. Przyznam, że początki były inne. Bardzo zależało mi szczególnie na czytaniu książek Potomkowi, kilkanaście razy dziennie otwierałam książeczki , kupowałam ich bardzo dużo, licząc, że któraś w końcu go zainteresuje. Niestety on tego nie znosi, a może nawet nie chodzi o to, że tego nie cierpi, po prostu się tym nie interesuje. Woli wrzucać klocki do sortera, układać puzzle , rozbijać się pchaczem po mieszkaniu, przesuwać krzesła i robić bałagan, włączać i wyłączać telewizor, wysuwać i wsuwać płyty do dvd, otwierać klapkę w drukarce, przygłaszać wieże albo.. grzebać przy gniazdkach. Gniazdka są u nas zakazane i zabezpieczone, więc spokojnie :) Wzywanie pomocy społecznej do naszego gniazda (nomen omen) , nie jest konieczne.
W pewnym momencie jednak, zaczęłam się wczuwać w potrzeby mojego Potomka, podążać za jego tempem rozwoju oraz podglądać to, czym ON woli się bawić i zajmować, a nie JA.
Tak samo traktuję jego rozwój pod względem mowy. Dużo do niego mówię, opowiadam mu o wszystkim , co w danej chwili robię. Bo z kim mam gadać, tak z drugiej strony ? :) Kiedyś  z ojcem Potomka wzywaliśmy dziecię do powtarzania poszczególnych prostych słówek. Bez rezultatu, jak szybko można się domyślić. Nie robimy tego, ponieważ Potomek ma nas w nosie :) W 5 minut nauczył się robić "prrrrrr" z wyciągniętym na wierzch językiem, naśladując swojego ojca ( takie mają wspólne zabawy :D ), a "mama" nie powtórzył mimo 2 dni błagania :) Dlatego już go nie torturujemy. Niech sobie sam zadecyduje , co i kiedy chce powiedzieć. Nie mogę się już doczekać :)






I jeszcze taki mały pe-esik od Potomka jako wspomnienie słonecznych dni :)



Do następnego !









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz