niedziela, 19 maja 2013

Prątkujemy :-/

Okrutny tydzień...  W środę w nocy Potomek wykazywał początkowe objawy jakiegoś choróbska, we czwartek okazało się,  że gile lecą z nosa jak nutki ;-) piątek był zatem dramatyczny, nic Potomkowi nie pasowało, ani jedzenie, ani spacerki, ani zabawy, nawet zbawienna niekiedy bajeczka "Uki " nie pomagała.  Przylepił się do matki na dobre i postanowił nie puszczać. Niepożądanym skutkiem tegoż przylepienia okazało się choróbsko matki, które ujawniło się już w sobotę rano, a dzisiejszego dnia rano osiągnęło apogeum. Mój Boże.... Nie pamiętam kiedy czułam się tak strasznie. Temperaturę miałam ostatnim razem po porodzie, czyli rok temu, więc odzwyczailam się od tego fantastycznego uczucia. Na szczęście Ojciec się zlitował i pojechał po obiad, gorący rosół postawił matkę na nogi. Czuję, że to coś co jeszcze we mnie stacjonuje nie odpuści zbyt szybko :-( przysięgam że następnym razem albo zalożę Potomkowi papierową torbę na głowę,  żeby nie prątkował,  albo sama będę chodzić w kostiumie kosmonauty. Na dodatek zero litości z jego strony ;-) od rana myślę czego się nałykać, żeby jutro jakoś funkcjonować. Trzymajcie kciuki ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz