wtorek, 4 czerwca 2013

A rok temu.... ;-)

04.06.2012r.
8.00
Dokładnie rok temu o tej porze wchodzilismy na salę przedporodową nr 100 w krakowskim szpitalu Ujastek, po uprzednim zalogowaniu się na izbie przyjęć. Przyjechaliśmy spokojnie, bez pośpiechu, z dzieckiem w brzuchu ;-) termin porodu miałam na 5 czerwca 2012r. Poród miał być indukowany, miałam umowioną położną i lekarza.
Potomek od zawsze musiał postawić na swoim jak widać i nie pozwolił matce zadecydować o tym, kiedy się urodzi. Już bowiem o północy z 3 na 4 czerwca matka poczuła coś dziwnego. Jak się potem okazało - zaczynał się poród. Jako, że matka wcześniej nie rodziła, nie wiedziała do końca czy to JUŻ, czy to po prostu zmyła.  Liczyła dzielnie skurcze, a o 4 postanowiła się wykąpać, bo mówili jej zawsze, że to taki rodzaj testu, jeśli to zmyła, to po kąpieli skurcze miną, jeśli nie - to zabawa zacznie się na dobre. Matka wyszła z wanny, to była pierwsza długa,  gorąca kąpiel od 9 miesięcy. Do tej pory brała krótkie prysznice (nie to, że miała niemalże rok brudasa). Skurcze ani nie ustapiły, ani się nie nasiliły. Matka zwątpiła i znak zapytania pojawił jej się nad rozczochraną głową... Wiedziała że jest sierotą, ale nie przypuszczała, żeby aż taką, co to nie wie czy rodzi,  czy jeszcze nie... Była 5 nad ranem, adrenalina zaczęła już dawno działać, matka była rześka niczym rwący, górski potok. Postanowiła,  że o 7 zadzwoni zapytać kogoś mądrzejszego. Zaczęła od położnej. I tu nastąpił pierwszy zonk, gdyż telefon pani K był wyłączony :-/ postanowiła więc wykonać telefon do lekarza...no cóż... Chyba wszystko było wtedy nie tak,  jak sobie zaplanowała. Lekarz też nie odpowiadał. W końcu po setnym telefonie odebrał zaspanym głosem. Wyjechał!  Nie ma go!!  O litości!!  Nie rodzę!!! Potomku, proszę natychmiast wrócić na swoje miejsce!!!!  Matko, chyba nie wyjechał razem z położną!!!??? Co robić??  Lekarz mówi, żeby jechać do szpitala. No to skoro tak mówi, to jedziemy. Może tam jakoś powstrzymają ten falstart. Co za uparte dziecko!  Jakby nie mogło poczekać 24 godzin, do wtorku. Tak jak matka ustaliła!  ;-) może wezmę nospę - pomyślałam - to się cofnie!  ;-) taaa jasne.
Zebraliśmy bety i w drogę.
Matka się bała okrutnie, stąd te plany i ustawki. Stąd ściskanie nóg i blokada przedporodowa. Chociaż z perspektywy czasu niczego nie żałuje i dziś zrobiłaby prawie ( prawie) tak samo!
Jesteśmy! Wchodzę na izbę. Co mam powiedzieć?  Dzień dobry!  Rodzę?  Hmmm... No chyba tak się mówi... ? Tak też zrobiłam. Nie zareagowali jakoś specjalnie emocjonalnie. Kazali czekać.  Ok. Noł problem, ja mogę rodzić nawet jutro, jeśli chcecie. Z lekarzem i swoją położną. Nie zgodzili się. Cóż...
Najpierw papiery. W międzyczasie telefon od położnej. Nie przyjedzie. Cudownie wprost!  Ale ma koleżankę na dyżurze ( jest nadzieja) .
Badanie. 1 cm. Po byku! To może jednak uda się jutro?  nie zapytali jednak, czy chcę wracać, to się nie wychylałam. Ojciec inżynier, porodów nie odbierał. Może tu jednak bezpieczniej?
Wchodzi lekarz dyżurny. Coś mówi, matka zdaje sobie sprawę, że chyba przygłuchawa się stała. W ciąży zatkało się jej jedno ucho i czasem zmuszona była czytać z ruchu warg. Powiadamia o tym Pana doktora. Ten zaś albo był równie nierozgarnięty jak matka, albo źle ją zrozumiał, bo zaczął pokazywać na migi. Kurna chata!  Matka czyta z ruchu warg, spoko koleś, ale migowego nie zna...!!! Na zawsze pozostanie w mej pamięci pokazywanie przez doktora : rodzi pani, proszę zejść z fotela, ubrać się i usiąść na tym krześle. ( a co się umachał rękami to jego, nie pytajcie jak pokazywał, że rodzę ;-) ). Potem pani położna dała mi dokumenty do podpisania. Pogadałyśmy chwilę,  lekarz się przyglądał jakby ufo zobaczył. I ta mina... To ona jednak słyszy????  Ale chyba nie zrozumiał, bo mówiąc, że teraz mam iść na salę i wyjść tymi drzwiami również się namachał.
Wyszłam posikana ze śmiechu. Yyyy zaraz...a może tak właśnie wody odchodzą....? Ee nie, to nie to!  fuck, co za obciach ;-) pan doktor chyba się już pogubił. Nie wiedział , czy matka jest głucha czy głupia.
Sala 100, wchodzi położna, mówi że będzie z nami rodzić. Świetnie!  Podoba mi się, możemy rodzić. I co?  I znów dziecko postanawia,  że zrobi inaczej niż chce jego matka. Akcja ustała.....
Przychodzi dr kartofel, znaczy się Pyra, ale czy to nie wszystko jedno?  ;-) ustalamy, że rodzimy, na przekór Potomkowi. Ojciec wychodzi po... Śniadanko. Dziad jeden. Ja tu o głodzie, z Pyrą jakąś na dodatek przy łóżku, milion kabli, goły tyłek. A idź w pierony!!!!
Wraca, zadając mi zagadkę. " Wiesz kto tu jest????? " , " Nie wiem, święty Mikołaj do...(piiiiii)  cholery!? " . W duchu myślę, że może mój lekarz, albo położna, ale nie. Odpowiedzią na zagadkę jest mąż przyjaciółki z lat studenckich. Urodziła o 10! Bliźniaczki!  Aaaaa to dlatego nie odbierała telefonu. No nie dziwię się!  ;-)
Ojciec włącza tv. Leci 'Na dobre i na złe '. Wychodzi, bo przyszli pogrzebać trochę w matce. Grzebacze wychodzą, ojca nie widać. Świetnie. Co tym razem ?  Obiadek???
Matka zerka na tv. W Leśnej Górze też ktoś rodzi. Ooo, to tak to się robi?  Ok, szybki kurs, notuj!! Albo chociaż zapamiętaj! 
Wraca ojciec w sam raz na punkt kulminacyjny. Zawahał się, ale widzę, że wchodzi dalej w głąb pokoju. "Tak to się robi!  Już umiem ". Nie zareagował. Za to mówi : " Wiesz kogo spotkałem? " . Kurna, ja tu przechodzę szybki kurs, a on sobie jakieś schadzki urządza!!  "Kogo?? " , "Chinkę że szkoły rodzenia!  " . No extra, super. Toż to wiadomość, wprost news dnia!  Co mnie jakaś Chinka!!?? JA TU RODZĘ!!!  Cierpię!  ( chociaż w sumie tak bardzo nie cierpiałam). 

12:00
Dr Piotr ( nie ziemniak, już inny)  mówi, że coś nam słabo idzie i opowiada o jakimś gazie i dobrym humorze. Panie, ja mam wystarczająco dobry humor już, żadnych gazów, dajcie mi rurkę w kręgosłup i po zabawie!!  Po bolesnym grzebaniu na skurczu, błagalnym wzrokiem spoglądam na położną. "Matko Polko to tylko palec dr Piotra, nie ziemniaka, za chwilę przeciśnie się tędy Potomek." NO WŁAŚNIE WIEM!!!! A CZY NIE MÓWIŁAM ŻE CHCĘ RURKĘ !! GDZIE JEST TEN CHOLERNY ANESTEZJOLOG!!!
Decyzja jest taka, że czekamy na postęp. W przeciwnym razie zero rurek. Fuck! Potomku, no skończ łaskawie co zacząłeś!!!  Inaczej mamusia będzie zła.
Wchodzi ojciec. "Wiesz kogo spotkałem???" Noż szlag by to!  Anestezjologa??? Ten to ma zabawę!!  Gdzie on łazi? 
Przerzucam kanał w tv. "Emergency" , poród, extra. Ciekawe czy ona ma rurkę?!
Dają mi piłkę. "Bujaj się! " woła ojciec. No to się bujam. Wpada położna, znów będzie bolało. 

15:00
Juhuuuu!!! Dadzą mi rurkę!!!  Położna też widzę, zadowolona. Może dlatego, że nastraszyłam ją, a mówiłam całkiem poważnie, że bez rurki wstanę i wyjdę i tyle mnie będą widzieć. ;-)

16:00
Anestezjolog z rurką wparowali na salę. Ufff, jestem w domu. Cudownie!!! 
Słyszę, że po 15 minutach będę w raju. Leżę więc, odpoczywam zastanawiając się jak wygląda raj. 

17:00
Raj nastał!! Błogo, cudownie, miło!!  Nagle mój nie zmącony niczym spokój przerywa rozpoczynający się popłoch. Każą mi wstać i iść. No jak to????  Ale mój raj????!!!!  Słyszę : " Na fotel do 101. Rodzimy!! ". Stary zielony... Cudownie! Czyżby znowu jakaś wycieczka ? 

18.10
Podają mi małego, fioletowego Kosmitę, za grosz nie kumającego czaczy!  Jeezuu, co robicie??  Przecież go upuszczę!!!  "A czemu płaczesz? " takie były pierwsze słowa matki Polki do Potomka. Very smart ;-)

04.06.2013r
18:10
Ot i jest!! Siedzi obok mnie. Mały blondas z węgielkami zamiast oczu i irokezem na czubku głowy. Na piersi bodziaka dzierży napis : "Daddy and I agree Mommy is the Boss " . Mój Mały Bohater!! Mój Synek!
Bez Niego życie, choć pewnie lżejsze, to jednak nie miałoby sensu!  Dziecko, teraz mówi matka twa, słuchajże ( to po krakowsku)  : dajesz mi w kość każdego dnia, codziennie dzięki Tobie zasypiam zmęczona tak, jak nigdy w życiu nie bywałam, ale nie zamieniłabym tego na nic innego - tego jestem pewna!!  Dajesz mi radość  i nadajesz  memu życiu sens!  Jesteś najważniejszy! Kocham Cię Potomku!!